Kronika udaru

Jarek Kwiatkowski

 

Spokojny poranek, po zwykłym dniu pracy,

Kawa poranna i ciepła grzanka.

Ręka opada, brak sił i zdziwienie.

 

Telefon, sygnały. Wózek wciągają.

Ust kącik opada, mówię, bełkocę.

Brukowa kostka na plecach wibruje.

Pytania karetce o pesel, imiona.

Kontakt sprawdzają, a ja odpływam.

Druciane binokle i krzyk by się nie ruszać.

Wciągają w tomograf, ja znów odpływam.

 

Znów nowe miejsce lampy sufitu.

Wężyki, kroplówki. Co oni robią?

Próbuję stanąć, lecz nie mam nogi.

Zimna podłoga, smutnego szpitala.

 

Ręka i noga. Mowa i pamięć.

To wszystko przeszłość, migotki filmów.

Znów mnie gdzieś wleką i nowy sufit.

 

Zamaskowani, ukryte twarze.

To Ukrainki, poznaję kolczyki.

Dyszenie wokół. Ludzkie cierpienie.

Sąsiad nie dyszy. Pakują już w worek.

Naprzeciw wrzaski. Rurę w nos pchają.

Zamknięcie, kamery, sufit i Covid.

 

Jest błoga cisza i babcia z różańcem.

Idę powitać, przez ciepłą izbę.

W kuchnie trzask ognia, znajome ściany.

Szarytka na drodze. Różaniec na pasie.

Dłoń ściska mocno dziesięć  korali

Nie pora jeszcze!  Nie puszcza dalej.

 

W klatę dostaję mocny strzał z góry,

Więc wracam szarpany ręką „kitlarza”.

Pytanie, gdzie jestem, czy aby umarłem?

Upewniam się licząc znane mi lampy.

 

Jeszcze szpitale, kurorty, garść leków.

Chodzę i mówię, lecz dłoń już nie wraca.

A jednak wróciłem, szansę dostałem.

Jestem znów gotów na nowe wyzwania.

Szanować dzień każdy i każdy oddech.

Okruchy zostawić i odejść w butach.

 

Jarek Kwiatkowski
Jarek Kwiatkowski
Wiersz · 2 lipca 2024
anonim
  • Mithril
    "Spokojny poranek, po zwykłym dniu pracy" ..................................pochwała dnia po wschodzie słońca.

    · Zgłoś · 4 miesiące