***
wiktordyl1989x
Wejść w tę czystą chwilę bez negocjacji,
Chociaż mówią, że podobno kupuję
U konkurencji, u obcych. A nie będziesz mieć
Innych poza mną. Jednak się jakoś liczą
Paciorki czasu, przesuwane językiem,
Spotniałymi palcami, w cierpliwej ciszy. Wzbierająca fala, śmierć wydzielona
Na raty, małymi porcjami. Staram się wspomnieć
Ciebie, ale wszystko przesłania rozjarzony
Powidok, ikona wypalona pod powiekami
Ostrym, bezlitosnym światłem. Glina słów
Zmielona w ustach, przeżuta i wypluta. Zostaje smak brunatnej ziemi, odcisk buta
Na wysokości serca. Zostają puste korytarze pomiędzy salami chorych i umierających. Skulone sylwetki w nocnych
Podcieniach woniejące alkoholem i snem. Czaszki kamienic z białymi krzyżami grzyba
Na drzwiach. Gorączkowa łuna życia
Bijąca od miasta gdzieś w przestrzeń,
Niknąca w rzedniejącym powietrzu.
Lubię kiedy śpisz wtedy można cię dotknąć
I wiedzieć że jesteś naprawdę
wiktordyl1989x
Wiersz
·
4 września 2024