Fall
wiktordyl1989x
Oddychaj, powoli i miarowo. To
Agonia lata, spazmatyczne ruchy
Wykonywane na koniec występu
Zanim błazeński taniec zstąpi w ciemność
Zimnej połowy roku, wykolejone pociągi
Spojrzeń w których każdy jest anonimowym
Pasażerem zmierzającym do urągowiska,
Na krzyżowe drewno, zdeptanie i ciszę.
Potem prześladowcy wrócą do domów
W których śpią ich zwierzęta dzieci i żony
Widowisko skończone, kurtyna opada
Jak cień gilotyny toczą się głowy płynie krew ziemia drży stary mężczyzna w lustrze źrenicy
Płynie przez powietrze machając rękami jak ptak przywykły do klatki, niezdarny, ociężały - on też jest celem któremu
Beznamiętnie, jak snajper przygląda się
Świat poszatkowany kolczastym drutem,
Miliardami oczu i ust mielących daremne
Modlitwy, tysiące łon
Z których wydobywa się krzyk
Który biegnie od ciebie do mnie
Jak sygnał s.o.s.
W nabrzmiałym powietrzu poranka
Płosząc sen
wiktordyl1989x
Wiersz
·
6 września 2024
-
Mithril...bełkot