Unoszę swe gorzkie żale nad barwnym niebem
Uganiam się za miłością jak ptaszyna za chlebem
Staczam się w życiu jak koło na grząskiej drodze
Pomimo tego nie cofam się nigdy ku przestrodze
Dostrzegam w pobliżu prowadzący do celu znak
Czuję na kąciku warg jej słodki jak nektar smak
Spoglądam uważnie i własnym oczom nie wierzę
Jestem coraz bliżej celu – pod jej bosymi stopami leżę
Miłość wisi nade mną w najczystszym powietrzu
Rozpala ogień aby żył wzniecony w czułym wnętrzu
Dotarłem już do blichtrem utkanego zewsząd miejsca
Dziś wiem że jedyną miłością jest kobieta mego serca