Dotyk
Dotknij
Dotknij mnie, proszę
Wyrzuć wzniosłe słowa
i zbliż ku mnie Swoje ramiona
Ale nie, nie...
teraz tylko się łudzę
bo wiem...
Już wiem, że nikt mnie nie zechce
nikt mnie nie podniesie, nie weźmie na ręce
już żaden Ktoś nie spojrzy
na me ciało w podzięce
I jakie to wszystko gorzkie, kiedy
ci, którzy wtedy mnie mieli
teraz się wydają
tak bardzo, bardzo odlegli
jakby nigdy nie istnieli
jakby niczego co moje
nawet zobaczyć nie chcieli
A teraz ze świadomością żyję
że już nigdy
w niczyich ramionach się nie rozpłynę
w niczym sercu – jak motyl w żywicy
jak ogień we włosach upadłej grzesznicy –
nie zastygnę, nie spłonę, nie zamilknę
nie zmienię się w piękną bursztynową skamielinę