Przykrywasz obrusem szkielet
swojego małżeństwa
matko-madonno brzemienna
Przykrywasz łzami trupa
swojej jedynej szansy na kochający dom
matko-madonno brzemienna
Przykrywasz uśmiechem zgon
swojej młodości prężnej jak koń
matko-madonno brzemienna
Przykrywasz ręką me uszy
bym nie słyszał ojcowskiego głosu
Przykrywasz ręką me usta
bym nie wyrzekł słów obronnych
Przykrywasz ciałem me ciało
bym nie widział ręki-toporu i ciebie-sosny
matko-madonno brzemienna
Przykrywasz obrusem szkielet
swojego małżeństwa
pijesz herbatę
teściowej podajesz śledzia
matko-madonno brzemienna
Przykrywasz Świętami swój smutek-ciało
myśląc, że co przedwczorajsze pójdzie w zapomnienie
matko-madonno brzemienna (przepraszam, że zostałem poetą)
Przykrywasz uśmiechem życie-łzy
moje, swoje i juniora
matko, madonno, lustro