nie, nie możesz mi pomóc
mię się nie da pomóc
próbowaliśmy dosłownie wszystkiego
a ja wciąż płochliwy
jak nuty Vivaldiego
uciekać więc będę dalej
przez pięciolinie życia
przejdzie lato, nastanie zima
a w ziemi tej (jak kwiat) rozkwitnie mogiła
będę umierał
odradzał się będę
przystępować będę
do ciebie
jak wiatr cicho i zwiewnie
a czasem głośniej, bezwzględnie
dużo mniej pochlebnie
i znów cię pijany błagał będę
prosił o twe przebaczenie
ty przytakniesz, wybaczysz
powiesz, że nic nie szkodzi
spadniemy sobie w ręce
coś sobie przysięgniemy
i kochać się będziemy
(przez cztery następne tygodnie)
a potem
znowu trucizna uderzy do głowy
świt będzie bardzo płowy
lecz ty mnie w nim nie odnajdziesz
ni ja siebie nie odnajdę w nim
będziemy jak Cezar
co zgubił gdzieś swój Rzym
błądzić będziemy za wczorajszym wieczorem
będziemy na ulicach
na polach, wrzosowiskach
po szyje w lunie będziemy kroczyć
co nie przeminie
dopóty jedno z nas
nie skona, nie zginie
(jak kwiat) w kleszczach zburz nie zamilknie