Zamknięte do odwołania. Czekam Na swojego bodhisattwę o łagodnym wzroku I skórze w kolorze wiśniowego drzewa. Prognozy nie są najlepsze spiker Zapowiada wielką wodę spadają bomby Na ukraińskie miasta Nie widziałem cię od dawna Zgubiłem się w labiryncie podmiejskich uliczek Zgubiłem się w bólu ptaka ze złamanym skrzydłem Odnalazłem się w ciemnym zwierciadle umysłu, w rynsztoku w którym bełkotała Wezbrana deszczówka w szczekaniu psów I nienapisanych esemesach. Po drugiej stronie jest przepaść w w twoim kształcie W którą spadam jak pięćdziesiąt sześć megaton Które otworzyły drzwi do piekła na ułamek sekundy Które utopiły w ogniu starców dzieci i kobiety Zostawiając ludzką sadzę na ścianach budynków Spłoszone gołębie w sąsiednim mieście Poderwały się do lotu ktoś podniósł głowę Wciąż spadałem, i to trwa Do dziś