zmrużyć oko
jak rysujący na Montmartre
wspomnieć dym cygar wypalonych w ogrodzie
wargi urobić w szczękościsk Mona Lisy za szkłem
nie brać dosłownie
śmierci Morrisona
nie brać dosłownie
oderwanej głowy Nike
rąk Wenus
w błękit paryski
dolać trochę cafe creme
wpatrywać się w kelnera
zaczekać aż podejdzie
zapłacić
klimacik Paryża mniam
Niech moc pawiana będzie z wami!
na pograniczu wiersza, hmm no nie wydaje mi sie by kelner byl metafora miasta - nie tu i nie z tym warsztatem
ale czyta sie lekko musze przyznac.
pawian - twoje komentarze a ten szczegolnie sa przezabawne.
generalnie OK