Dom jest biały

S. J. K.

Pragnę być bielą

Która niknie w czerni
Białą skarpetką
W atramentowym bębnie pralki

 

Pragnę być bielą
Która zdradza sny
I choć na krótki moment
Pozwala mężczyźnie zrozumieć kobiety

 

Pragnę być bielą
Która jest odkupicielem
Filantropem ducha
Wybawcą niewybawionych

 

Pragnę być bielą
Jak ściany w domu pogrzebowym
Ostatnim domu-przystani, w którym miałem nadzieję
Że wstaniesz nagle
I chwycisz mnie za rękę
I tym pochwyceniem
Pokarzesz mi
Że już wszystko będzie dobrze

 

Ale nie wstałeś
Nie zwaliłeś się na mnie jak niedźwiedź
Twoja ręka mojej nie pożarła
I ja rozumiem doprawdy doskonale
Doprawdy, rozumiem bardzo świetnie
Rozumiem, że nie każdy miałby siłę
By wstać
Nawet Ty
 
Więc teraz wracam do domu
I jestem już w domu
Podczas gdy ty popiołem już jesteś
A ja już całkiem do Ciebie w niczym niepodobny

 

Niepodobny w pragnieniu bieli
Niepodobny w glizowej trumnie
Niepodobny wcześniej niemniej teraz
Tylko tak różny, tak różny
Różny w pragnieniu bieli
Różny, bo w niebie nie anieli
Różny, obcy, inny, nie ten, nie swój, nie twój
Ani nie nasz

 

Nie, nie nasz jest Dom Bieli
Nie nasze jest pragnienie Domu
Choć wciąż nie obce nam jest
Pragnienie Domu 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Słaby 2 głosy
S. J. K.
S. J. K.
Wiersz · 29 września 2024
anonim