Choć dziś te kilkaset rakiet,
Nad otulonego nocą Izraela niebem,
W umysłach całej ludzkości trwożne rodzi pytanie,
O tak niepewnej przyszłości bieg,
A my wpatrzeni w ekrany telewizorów,
Wsłuchani w głosy ekspertów z radiowych odbiorników,
Daremnie usiłujemy konstruktywne wnioski wysnuć,
O nieskuteczności kolejnych pokojowych planów…
Dziś gdy pobożni chasydzi,
Całonocnym rakietowym ostrzałem zmęczeni,
Opierając głowy o betonowych schronów mury,
Odpływają nieśpiesznie w o przeszłości narodu wybranego sny,
Nabożny śpiew z tamtej pamiętnej Paschy,
W noc przed wyjściem z egipskiej niewoli,
Z zasnutej mgłą niezliczonych tajemnic starożytności,
Niesie się wciąż współczesnymi nocami,
By dotrzeć niesłyszalny do uszu wszystkich,
W jakiejkolwiek stronie świata cierpiących ucisk,
Łagodnym tchnieniem pociechy,
Uśmierzając ból nerwów rozszalałych…
Lecz ludzkość pouczeń Historii niepomna,
Nieistotnymi drobiazgami dziś tak bardzo zaślepiona,
O niedawnej przestrodze zapomniała,
Gdy w ogniu stanął niedawno inny kraj…
Kiedy to inna straszliwa wojna,
Rzesze bezbronnych ludzi dotknęła,
W wielopokoleniowych domów gruzach,
Grzebiąc milionów Ukraińców marzenia…
Gdy z każdym dniem piętrzące się gruzy,
Gwarnych niegdyś miast wielomilionowych,
Stawiały wymowne pytanie o przyszłość ludzkości,
Wciąż zbywane milczeniem przez masy,
A niczym mosiężne starego zegara wskazówki,
Wybijające nieubłaganie godziny do śmierci,
Kolejne dronów kamikadze wybuchy,
Wybijały czas cywilizacyjnego regresu ludzkości…
Gdy wciąż kolejne nieprzespane noce,
Znosić musieli wycieńczeni ukraińscy cywile,
Krzepiąc się niekiedy jedynie dobrym słowem,
na mrozie wyszeptanym z Nadzieją ukradkiem,
Gdy pozbawieni prądu i bieżącej wody,
Z podkrążonymi oczami po nocach nieprzespanych,
Cierpieć musieli dni codziennych trudy,
Pośród przygnębiających obrazów zniszczeń wojennych,
Gdy wciąż kolejne eksplozje,
Pośród morza wojennych zniszczeń,
Spędzały z powiek spokojny sen,
Kolejnych wybuchów niosącym się odgłosem,
A niejeden starzec pośród miast bombardowanych,
Mroźnymi nocami tulił swe wnuki,
Ocierając z zimnych ich policzków gorzkie łzy,
Roztrzęsionymi pomarszczonymi dłońmi,
Łzy ukraińskich dzieci,
Choć spowił niebo wybuchów dym,
Z zaświatów dostrzeżone przez Anioły,
Ocierane były niewidzialnymi ich dłońmi…
Choć dziś inny ostrzał rakietowy,
Tak bardzo przecież podobny do tamtych,
Nad przyszłością świata każe się zastanowić,
Odkładając na bok nasze codzienne sprawy,
Współczesna ludzkość tak bardzo ułomna,
Grzechami hedonizmu tak bardzo zaślepiona,
Nie mogąc się zatopić w swych sumień głębinach,
Do głębokiej duchowej refleksji pozostaje niezdolna…
Wielomilionowych miast ostrzały,
Są dziś przestrogą dla całej ludzkości,
O której pogrążona w sprawach błahych
I tak zapewne niebawem zapomni…
Gdy upłynie kolejnych kilka dni,
A świat na powrót w marazmie się pogrąży,
Ludzkość zaślepiona pędem ku nowoczesności,
Zapomni także i tej przestrogi...