Proszę Cię, nie usiłuj szukać mnie
po drugiej stronie maski.
Nie wypatruj w pośpiechu, w tajemnicy
i ostatnim uderzeniu serca.
Nie próbuj zasnąć
w moich ramionach, gdyż oddech jest
boleśnie niepewny, a życie - przekreślone
na wstępie.
Chciałabym Cię rozpoznać
pośród śpiewu tłumu, lecz wiem:
bliskie jest ryzyko
popełnienia kolejnego poematu.
Okrutnie cielesny jest
Twój smutek, zaplątany w moje łzy,
w ciszę, która przepełnia
zapach włosów, uśmiech czający się
w lewym kąciku ust.
Czy Twoja dzisiejsza łza przyniesie
radość mojemu jutru?
Czy lęk, boleśnie przesadzony i narowisty,
doszuka się westchnienia tam, gdzie skonała
ostatnia jabłoń, co już nigdy
nie wyda zakazanego owocu?
Ulatnia się ze mnie pozostałość
po czułości; czuję sen, zbliżający się
na palcach do otwartego okna.
Karmię swoim serdecznym powietrzem
Twoje pozostałości po piekle;
sycę namiętność, aby stała się
dla mnie zrozumiała.
Na razie jednak ginę, spalam się;
czy Twój cień ochłodzi przeklęte serce?...