Czy będziesz okrutnie, zupełnie sam,
gdy zechcę przyznać ci się
do samotności?
Czy nie będę musiała szukać
snów, gdy zamknę za sobą
ostatnie drzwi
w tym kiepskim sezonie?
Nie mam nic,
co mogłoby pomóc ci uśmierzyć
przyszłość, zapobiec przeszłości.
Zbliża się twój jutrzejszy pocałunek -
zadany bezlitośnie,
wbrew istnieniu,
wbrew pragnieniom...
Czuję na rozległej skórze piętno
bliskości; czuję strach, promieniujący
w okolicach mostka.
Jestem, wypełniam ciebie
chciwym oddechem, pustką,
dla jakiej mogę śnić w nieznane.
Lecz ty... czy wciąż śnisz
o przeszłości? Czy nadal kochasz
balladę pozbawioną zbędnych słów?
Nie chcę rozpraszać
twojej fantazji - niech objawia się
w smutku i zwątpieniu.
Nie mogę iść tak, żeby pokrywały się
nasze ślady.
Bolą mnie twoje łzy, boli uśmiech -
tak bezkrwisty, tak pozbawiony
istnienia...