Uronić kilka smutnych uśmiechów

Katarzyna Anna Koziorowska

Odchodzi we mnie

kolejny skrzywdzony poranek.

Ginie sen, który mógł być

preludium dla cieplejszych chwil.


Błąka się trajektoria serca;

słyszę spowiedź

sennej mary, tak bliską podśpiewywaniu

tabliczki mnożenia.


W Twoim spojrzeniu - zdecydowanie

zbyt cichym - połyskuje ostatni podryg

wiosny; błyszczy się słońce,

któremu ktoś podarował

chwilę bezsenności.


Kwitnie we mnie serce, wkrótce

wyda zakazany owoc.

Pleni się strach, jaki przysporzy tylko

dodatkowych marzeń.

Za ciasno jest Twoim słowom

w moich ustach; umykają następne poranki,

tak przerażone bliskością jutra.


Moja cierpliwość wsiąka w koszulę

na Twojej piersi; zmysły rozpogadzają się,

jakby miała zagościć tęcza.

Wspaniałe są godziny,

kiedy dzielą nas wyłącznie

splecione ręce.


Niezapomniane pozostaną chwile,

kiedy łza rzeźbiła pocałunek.

Staję się powoli niedokończonym snem.

Zamieniam w tęsknotę,

która pragnie jedynie uronić kilka

smutnych uśmiechów.

Katarzyna Anna Koziorowska
Katarzyna Anna Koziorowska
Wiersz · 12 października 2024