Jestem kategoryczną pustką,
jakiej zebrało się na świeżą melancholię.
Jestem powietrzem, co wciąż
trąci namiętnością.
Nie przyznaję się do obecności
po tej stronie nieba; nie oswajam myśli,
które mogłyby dać pożywienie
słowom.
Pęka we mnie zamyślony czas -
tak niedaleko stąd
do rzeczywistego życia,
do miłości, która mogłaby podarować
łatwopalne wspomnienie
i garstkę tęsknot.
Nie chcę uciekać przed Twoim snem -
niech rozpuści się we łzach.
Jesteś ostatnią z gwiazd,
która nie opuszcza serca nocy;
jesteś ostatecznym zwątpieniem
w to, co nadludzkie
i po prostu samotne.
Uchyl zardzewiałą, skrzypiącą furtkę
dla marnotrawnego pragnienia;
niech ogarnie je spełnienie
i wieczne pojednanie z bliskością.