Marzyłem by będąc wodzem barbarzyńskiego plemienia,
W pocie czoła bez chwili wytchnienia,
Zdobywać skarby całego świata,
Przy jaśniejących pełniach księżyca,
By będąc groźnym nieokiełznanym barbarzyńcą,
Na biegu historii odcisnąć swe piętno,
Dając się we znaki rozległym królestwom,
Założyć własną dynastię książęcą…
Marzyłem by w uporze swym niestrudzony,
Wyłowić kiedyś wszystkich mórz perły,
Narażając się na puste szczerozłotych gwiazd śmiechy,
Które z hebanowego nieba bogactwa ziemskich królów zliczyły,
By nie lękając się morskich potworów,
Dowodzić zgrają nieustraszonych piratów,
Dla nikłej choćby obietnicy łupów,
Gotowych zawsze narażać swego karku…
Marzyłem by spojrzeniem gorącym,
Niezliczone złote monety ze sobą zespolić,
By przepiękny skrzący naszyjnik,
W pocie czoła dla siebie z nich sporządzić,
By dnia każdego wbijał mnie w dumę,
Przepełniając wszystkich mych wrogów strachem,
O potędze w sławnych mych czynach drzemiącej,
Wszystkim napotkanym dając wyobrażenie…
Marzyłem by skokiem nieokiełznanego barbarzyńcy,
Dosięgnąć niezliczonych gwiazd skrzących,
Umięśnionym ramieniem wszystkie z nieba zagrabić,
Niczym bogate wojenne łupy,
By skokiem dzikiego jaguara,
Dosięgnąć srebrzystego księżyca,
Bez z zmierzwionej sierści uronienia,
Choćby jednego skrzącoczarnego włosa...
Marzyłem by swe lochy zapełnić,
Wypełnionymi po brzegi złotem kuframi,
Ukrytymi przed światem w jaskiniach niedostępnych,
Zacienionymi przez wieki chłodem wielkiej tajemnicy,
By niczyje inne lecz tylko moje,
Były skarby ukryte w każdej świata stronie,
By odpędziły wnet wszelką troskę,
Rozjaśniając swym blaskiem me chmurne oblicze…
Marzyłem by skrzącymi koliami,
Sporządzonymi pieczołowicie z najkosztowniejszych kamieni,
Ozdobić smukłe szyje księżniczek indyjskich,
Obsypując przy pełniach księżyca czułymi pocałunkami,
By przeglądając się w ich oczach,
Poczuć się królem całego świata,
Któremu nigdy nie była straszna,
Choćby najniebezpieczniejsza w jego dziejach przygoda…
"Marzyłem by będąc wodzem barbarzyńskiego plemienia" nie powinno być: marzyłem by zostać, marzyłem, że jestem, albo marzyłem, że będąc. Czy w tym pierwszym wersie, naprawdę chodzi o to, że marzyłeś na wypadek, że gdy zostaniesz już (bo to pewne) wodzem plemienia, to żebyś zachowywał się tak, jak wskazuje dalszy tekst, a nie na przykład był tam jakimś leniwym wodzem, czy mało zdolnym. Mówiąc inaczej, jest to wiersz pisany z perspektywy młodego syna wodza (albo kogoś, kto na to wodzostwo ma jakieś szansę), który w strachu przed złym wypełnieniem swojej przyszłej roli, zaczyna marzyć, aby się przed tym ustrzec? No i czy wówczas powinno być marzyłem?, a nie np: planowałem, zakładem, albo układałem? No bo jeżeli cały ten wiersz jest o twoich marzeniach (czyli kogoś kto jak rozumiem chciał poddać mentalność władcy pewnej wyszukanej i bystrej, wnikliwej jeszcze powiem (oczywiście niewtórnej) krytyce), to powinieneś napisać tak; Marzyłem, że jestem wodzem barbarzyńskiego plemienia" albo "Marzyłem, jak wódz barbarzyńskiego plemienia" albo "Marzyłem, że będąc (aczkolwiek jakie będąc, w twoim wypadku nie ma o tym mowy)". Jeżeli to niezrozumiałe to jeszcze z wikisłownika znaczenie "by" - używany w zdaniach podrzędnych określających, w jakim celu (po co) wykonywana jest czynność", czyli wynika jasno, że marzyłeś, po co, że jak zostaniesz....." - to, to czy tamto" czyli co, mówić do Ciebie Panie Kamilu Conanie Kochany?