liść
zrywający się z drzewa,
jak wartość, która nieuchronnie maleje,
tancerz bez widowni, bez ceny,
wiruje w powietrzu,
w przestrzeni, gdzie liczby tracą znaczenie,
zielona kropla, której wartość
Topnieje jak w portfelu moneta.
ten moment, gdy powietrze staje się wodą,
liść, jak resztka, jak wspomnienie wartości,
dotyka powierzchni stawu,
bez wagi, bez znaczenia,
świat mierzy go miarą,
która ciągle się zmienia.
woda otwiera ramiona,
przyjmuje go,
ale nie całkiem,
liść staje się punktem,
rozmytym,
rosnącą ceną wody,
falą, której wartość nie jest stała,
kręgiem, który rozciąga się
z każdym oddechem, z każdym odsetkiem,
na każde możliwe 'teraz'.
świat zastyga w tym jednym drgnieniu,
liść to już nie liść,
to tylko liczba, inflacja w czasie,
szmer, którego nie było,
cisza, która dźwięczy jak moneta.
i w końcu,
liść zanika,
rozpływa się w toni,
staje się częścią wszystkiego,
staje się niczym,
staje się ceną, która nigdy nie wróci do tego, czym była.