Stąpa wiosna po sczerniałych korzeniach,
Zaklęte mrokiem i skute lodem,
Idzie przez świat, co jakoby jest z cienia,
I nijak tu zmienić tę mroźną pogodę.
Gdzieś tam w oddali wicher szaleje,
Zabija ostatnie żywe stworzenia,
Dmie w suche konary, straszliwie wieje,
Lodem na wylot spowita jest ziemia.
Jak roku każdego kończy się zima,
Przychodzi wiosna, rozrasta lato,
Lecz teraz zła Pani tę ciągłość przecina,
Zabrania rozkwitać to nowym kwiatom.
Na najwyższej górze, gdzie wzrok już zamiera,
Stoi pałac z lodowej krwi,
Z niego królowa życie w krąg wydziera,
Nie świeci nad poległymi świetlisty krzyż.
Poprzez zawieruchę kroczy odrodzenie,
To zwiastun końca terroru,
Świetlista dłoń, co rozproszy cienie,
Witając świat nowy w pokoju.
Na imię jej Wiosna, co rozrzuca kwiaty,
Wprawiając w radość każdy las,
Powróci porządek stworzony przed laty,
Powróci zapomniany czas.
Wzrok młody spogląda na dzieła śmierci,
Lecz brak w nim jakiejkolwiek Litości,
Nastał dziś koniec zimy panowania,
Kruszą się lodowe kości.
Nagle szata co zielenią się mieni,
Przybrała barwę czerwoną,
W ułamku sekundy świetliste włosy,
Kruczo-czarnym ogniem płoną.
Wezbrał gniew w wiosennych żyłach,
I w blaskiem płonącej poświacie,
Wchodzi po zimnych lodowych schodach,
Wiosna spotkać się z Katem.
W lodowym zamku trwa poruszenie,
Wisi w powietrzu groźba,
Brzęczy wkładane wciąż uzbrojenie,
Między porami roku nastała wojna!
Topią się schody pod każdym krokiem,
Rozrasta mroźny świat zielenią,
Światło na zawsze rozprawi się z mrokiem,
Zabarwi później jesienią.
Ostatnie chwile, spojrzenia, oddechy,
Już stoi ogień przed pałacem,
Nie ma dla rycerzy żadnej pociechy,
Wzleciały na niebie race.
Po lewej wiosna w ognistej poświacie,
Odmienia losy tego świata,
Po prawej zima, spowita w granacie,
Mrozi ziemię krańcem bata!
Obyły się słowa, minęły spojrzenia,
Ruszyły wpierw armie do boju,
A legnąc na zimnych zimowych liściach,
Krzyczęli: - Walczmy w imię pokoju!
Ta sama wiosna widziana w bajeczkach,
Stała teraz na wzgórzu,
I łzą ognistą obmyła wszystkich,
Poległych wśród bitewnego kurzu.
A gdy ucichły splamione pola,
I skończył się boju czas,
Waleczny jeden przez drugiego woła:
- Nikt nie pokona nas!
Stoi zima spowita w granacie,
Bezsilna u śmierci wrót,
Jej bezwzględne serce też skuł na wylot,
Twardy jak łańcuch lód!
Nic nawet nie rzekła, nic nie zrobiła,
Czekała na koniec swój,
Spojrzała jedynie w oczy wiośnie,
Chcąc poczuć już końca ból.
Jednym ruchem dłoni zajął się ogień,
Zima w promieniach stanęła,
Ta wielka Pani mianując się Bogiem,
Doszczętnie wśród deszczu spłonęła.
Jak roku każdego kończy się zima,
Przychodzi wiosna, rozrasta lato,
Kolejnej zimy dama Powróci,
Pozwoli zakwitnąć zimowym kwiatom.
Na dzisiaj to koniec, znów wiosna panuje,
I ptaki tak dźwięcznie śpiewają,
Teraz nic ziemi długo nie zatruje,
Gdy istoty miłość roztaczają,
Wiosna odradza to co zmierzwione,
Rozpala serca spowite szarością,
Wiosna zieloną nosi koronę,
Świetlistą Pani utkana radością...