Pozostanę tutaj, wyzwolona z wolności.
Pozostanę i nie nazwę ani jednej myśli,
nie zdradzę serca.
Nie wiem, jak dokończyć
dzisiejszy dzień - stanąć na baczność
u furtki raju? A może odnaleźć pustkę,
żeby zapełniła moje ciało?
Przychodzę, lecz rozumiem:
narowiste są ściany, pogrążone
w czeluściach dotyku.
Jestem, choć oczywiste, że nie tędy
prowadzi pobocze do pragnień.
Przeglądam się zachłannie
w krzywym zwierciadle; czy dostrzegasz
podobieństwo? A może to
zaniedbana pokuta sprawia,
że modlitwa przychodzi z taką prostotą?
Jednorodne słowa, wydobyte
z ramion tęsknoty, wciąż gonią
własne myśli.
Porusza się we mnie sekundnik,
wskrzeszony Twoim westchnieniem.
Słyszę grzmienie przyszłości,
co zagwarantuje świeże marzenia,
obierze serce ze skóry.
Wystarczy już tej wędrówki - kiedy przyjdzie pora,
aby zacząć śmierć od początku,
rozsiądą się w nas pełnokrwiste gwiazdy,
tak w sobie zadurzone,
że noc nie przyzna się do winy.