Na mokry bruk świateł pada smuga
spod kapelusza ulicznych latarni
a mnie prowadzi w dół ulica Długa
o papieros proszą pijacy niezdarni
Kurtka się błyszczy jak łuski okonia
gdy spływam po bruku na plac Wolności
a z okna mnie łowi z Madonną ikona
bym na dół nie opadł gdzie są same kości
Pod stopami żmija ze świecących oczu
ogląda z dołu podeszwę mych butów
a mnie niepokoi tępy smutek w kroczu
alkohol papierosy i zew chodzących trupów
Prowadzi mnie Długa prowadzić mnie będzie
jeszcze czas jakiś ale nie wiem dokąd
Twoje drzwi zamknięte Samotność jest wszędzie
czy wejście w tę ulicę czy to był błąd?