Fabryka

Kuba Derwiaka

Krążą imiona i nazwiska

ludzi tak ważnych jak ich sprawy

aż z serca wiru pieniądz tryska

gdy kapitalizm jest łaskawy


I dzień uderza jak w kołatkę

puls jego w swoim czuję słyszę

Fabryka zgrzyta jakby w kratkę

jak kapitalizm przed kryzysem


Udaje smoka chrapiącego

kiedy maszyny powtarzają

skręty z hałasu stalowego

a ludzie w środku je spalają


Razem ze świtem echo znika

wchłonięte w serca jak ptak w oddali

ale maszynom z ich języka

myśmy ich sensu nie sczytali


I znów pędzimy na orbitę

pieniędzy? seksu? Boga? pracy?

Pusta fabryka będzie mitem:

raz sen krzepiącym – raz snem rozpaczy

Kuba Derwiaka
Kuba Derwiaka
Wiersz · 26 października 2024
anonim