bądź

Yaro

narodziłem się z ciała i krwi

wciąż jakiś obcy chciałem żyć

nie potrafię nie muszę

gubię się wśród mord nieufnych

kocham świat i ludzi lecz jakoś inaczej

po swojemu całkiem po yarowemu


unoszę płatki róż uczę je latać

bo sam pofrunąłbym jak najwyżej

motylem stać się choćby przez chwilę

zasypiam i boję się że

nie wstanę w tej samej roli


za kratami widzę świat

byłem daleko byłem wszędzie

połykałem tabletki jak ziarna gołębie

nie jestem więźniem a stanę się nim

już w krótce zamknął nas


pocałuj mnie dotykiem zbudzimy

się ze snu czułość potrzebna dziś

świat tonie w obłędzie omen

zły dzień przed snem pogarda

na ustach ślina gorzka jak piołun


Yaro
Yaro
Wiersz · 10 listopada 2024
anonim