Mroczny Mesjaszu, rozległa jest
Twoja historia, spisana
czarnym sercem północy.
Głębokie sumienie, którego nie dogoni
cień, nie dosięgnie piętno
rzeczywistości.
Złudzenie, sycące mój regularny lęk,
to tylko pozostałość
po źle zinterpretowanym proroctwie.
Bezczas powoli zamienia się
w czułość, z jaką nie sposób
polemizować,
przyznać się do dobrego uczynku.
Mroczny Mesjaszu,
wykradziony wolności!
Czy wystarczy łez, aby zrodzić
świeży kamień, doskonale imitujący
pięść serca?
Nie grzeszę językiem, wykradzionym
tutejszym aniołom.
To najwyżej uprzedzenie -
modlę się na paciorkach łez.
Mroczny Mesjaszu, cóż ma uczynić
życie, aby świat wystraszył się
własnego istnienia?
Cóż ma począć serce, kiedy cień
wlecze się za nim
niby niecierpliwa pokuta,
zdana na ofiarność sprzedanego snu?