Rozbitek

Yaro

rozbitek

w oceanie życia

tutaj nie będzie spokojnie

z każdą falą idę na dno

 

nie ma wyspy by przytulić się

do ciepłego piasku na brzegu

 

krążą dmuchane rekiny

zaraz stracę

szansę kolej na przeżycie

 

myśli jak mewy krążą

wśród ukrytych obłoków

mgły wstają poranne

zamykam oczy płynę

 

monsun moczy oczy

zalewa powieki

chwila wieczności

może ktoś uratuje mnie

 

żony wołanie na obiad

wybija mnie z oceanu

wychodzę z wody

 

tak bardzo chciałem się utopić

we własnej wyobraźni

 

krzyczy foka

wychodź z basenu

bo obiad stygnie

Yaro
Yaro
Wiersz · 20 listopada 2024
anonim