Puenta

S. J. K.

Miałem sześcianie lat

Byłem zamknięty w spirali:

Papieros po papierosie, po papierosie —

Romantyczne samobójstwo rozłożone w czasie

Spowite pienistą woalką dymu


Z parchów na niemytej głowie

Sączył się bród

Blady jak świąteczne serpentyny

I nawet one były spiralne

Zakrawające pośrednio o pragnienie anihilacji


Czasami jednak ktoś przychodził pod most

Mojej życiowej stagnacji

Pomagali mi sprzątać, odkurzać

Po to pewnie by przeciągnąć łańcuch

Ciągnący mnie w dół


Ja jednak nigdy się nie dałem

Zawsze wiedziałem kiedy rzucić na wiatr

Właściwe słowo

Albo kiedy spojrzeć na nich swoim

Oświeconym spojrzeniem dzikusa

Które mówi

Jasno i klarownie:


"Wiem kim jesteś

I po co tu przyszedłeś.

Myślisz, że zdołasz mnie złamać?

Wiem co knujesz, nie oszukasz mnie

Skurwysynu.

Tak więc wynoś się, wynoś

Zanim znowu narobię tu syfu."


Co zabawne, te przybłędy

Nigdy nie chciały

Żadnych pieniędzy

Między słowami mówili

Że moje oczy pełne miłości

Im wystarczą w zupełności


Zawsze węszyłem w tym podstęp

Gruboskórny był zemnie sukinsyn

Więc kiedy było już po wszystkim

A mój nadrzeczny przytułek zatapiał się

W błysku i magii

Ja kazałem im spierdalać

Bo w nocy słyszałem jak ostrzą sobie na mnie swe noże


Ci wtedy zawsze odchodzili

Budowali łodzie, potem spływali po snopach

Wiedząc, że takiej gęby jak moja

Nie można po prostu zakuć w kaganiec


Wczoraj obudziłem się na wzgórzu

Z dala od prądów wcześniej mi znanych

Własnoręcznie wyrytych dorzeczach i spływach

Wychyliwszy głowę za kamienną krawędź

Nie dojrzałem nikogo

Tylko pusty tłum pomarłych chwastów

Które jakby zieleniały, gdy się co któremu

Chwilę dłużej przyglądałem


"Deszcz i tak zaleje to wszystko",

Myślałem


Obróciłem się więc na bok

Powróciwszy w sen

I nie śniło mi się nic

Nic poza dźwiękami kosiarek i młynów

Co jawiły się mi jako wspomnienia

Czegoś czego nie sposób wyrazić

W żadnym wierszu


I to na pewno wcale nie dlatego

Że nie mam pomysłu na puentę

Piszę jak żyję —

Bez końca, bez celu



S. J. K.
S. J. K.
Wiersz · 25 listopada 2024
anonim