Róża z kolców obdarta nikogo już nie zachwyca...
jej zapach zmysłów nie rozbudza,
nie rozjaśnia umysłów
poetów.
I dużo by dała by taki spokój trwał całą wieczność,
ta apatnia to nowa przyjaźn,
a domem jej odchłań niczyja.
Marzy o wiecznym spoczynku,
lecz sięgnąc ku niemu nie ma odwagi.
Boi się, że kiedyś da radę słabość przełamać
i ujrzy te mroczne wrota.
Bo w siły inne nie wierzy niż zło,
co widzi w każdej twarzy.
Dobre twarze coć czułe i radością napawają jej serce -
dają siłę, lecz taką , która już walczyć będzie.
Ta walka wieczna wciąż trwa od dnia,
gdy pąki bez kolców ujrzało słońce
i z obrzydzeniem wciąż świeci.
Kiedy patrzę w przyszłość, nic prócz tego nie widzę.
Prócz tego strachu, tej obawy zasłaniającej nawet
chwiejne Dziś.
A nawet o taki dowcip Ktoś się pokusił,
że to samo widzę za sobą.
Więc skąd brać siłę do walki,
skąd zapasy sięgać... skoro wrogie oddziały
ze wszystkich stron otaczają
tę bezbronną różę...
Szkoda, bo pewnie nie każdemu będzie się chciało wstukiwać w przeglądarce twoją ksywkę.
Nie wiem do czego odnosi sie tytul.
Czy to wstyd podmiotu lirycznego przed samym soba za zdrade rozy?
A, wole Malego Ksiecia i jego Roze..
przynajmniej mnie wzrusza.za kazdym razem bardzo...
Ciekawy jestem czy inni maja podobne opinie na temat tego co piszesz, jesli ktos z czytajacych to w tej chwili ma chwile czasu rzucic okiem na inne twoje teksty byloby swietnie podyskutowac.