zabierz mi oddech
dnia powszedniego
duszę się powietrzem zatrutym przez spaliny
z fabryk miłości
lub raczej z tych beznamiętnych kominów
wołających wciąż o nowe paliwo
niezaspokojonych nieszczęśliwych
przyjemności są gorzkie
nie dają nic oprócz lepkiej sieci grzechu
trzeba sobie wmawiać że świetnie smakują
a przecież oczy już wstydzą się odbicia w lustrze
tak bardzo niekochani i tak strasznie samotni
kupują prezerwatywy myśląc że w nich śpi miłość
beznadziejni
wypaleni
martwi jak kurhan z gorącego żużlu
zanieczyszczają powietrze
resztkami swojej pseudofilozofii
zabierz mi oddech
dnia powszedniego