oddech dnia powszedniego

Szluger

zabierz mi oddech
dnia powszedniego

duszę się powietrzem zatrutym przez spaliny
z fabryk miłości
lub raczej z tych beznamiętnych kominów
wołających wciąż o nowe paliwo
niezaspokojonych nieszczęśliwych

przyjemności są gorzkie
nie dają nic oprócz lepkiej sieci grzechu
trzeba sobie wmawiać że świetnie smakują
a przecież oczy już wstydzą się odbicia w lustrze

tak bardzo niekochani i tak strasznie samotni
kupują prezerwatywy myśląc że w nich śpi miłość

beznadziejni
wypaleni
martwi jak kurhan z gorącego żużlu
zanieczyszczają powietrze
resztkami swojej pseudofilozofii

zabierz mi oddech
dnia powszedniego




Szluger
Szluger
Wiersz · 11 kwietnia 2000
anonim