muzyka i heroina
pornografia i tragedia
w czerni i w bieli
wierna kochanka przychodzi
do twojej nory na godzinę
i odrzuca ubrania w plastikowe kwiaty
spaceruje piękna jak bogini
nie mogę się z nią równać
muszę się tobą dzielić
wymykasz się z much rąk
hipnotyzuje ciszę swoją mocą
słyszę ją w twojej głowie
razem tworzycie
większe niż Bóg dzieło
śpiewacie pieśń szczęśliwą
ja jestem tylko głosem
milczącym głucho
nade mną dni
o wielkich pustych skrzydłach
mijają ...
w jej zaciśniętych dłoniach
błękit pochłania krew
chwilę roztrąca na tęczę
i maluje ósmy kolor dla ciebie
ja o kolorach nie wiem nic
uśmiecha się gwieździstymi oczami
wdmuchuje jasny oddech
w twoje rozchylone wargi
ja nie jestem gwiazdą
żaden z moich promieni
nie rozdziera twoich ciemności
w ciemności umiem tylko cię kochać
i o świetle nie wiem nic
armagedon jest na tym obrazku
czujesz ból
widząc swoją heroinę
czujesz ból
umierając z godziny na godzinę
czujesz bół
umierając godzinami
i jest tak pięknie
że Bóg zszedł do ciebie z nieba
i powiedział ci -
nigdy
nie będziesz sam
nigdy
nie będziesz sam teraz
teraz jesteś z nią
dla D.
Moze dlatego ze dawno wyroslem z buntow heroinowych malowanych armagedonowymi obrazami.
Przyznaje trzy pierwsze zwrotki sa bardzo dobre i czytalem je z zainteresowaniem ale kiedy doszedlem do "armagedon jest na tym obrazku" - uff, spadanie, spadanie i glebokie rozczarowanie takim biegiem wydarzen tego tekstu.
Bol, bol i raz jeszcze ten bol i umieranie godzinami i zejscie Boga bo sie dalo w zyle za duzo ... nieee, nie trafia to juz do mnie teraz, moze 10 lat temu i owszem ...
A czytajac pierwszy raz trzy pierwsze zwrotki tak mi sie podobal... myslalem ze to naprawde rozwinie sie w cos ciekawego... waznego ... sa takie dobre...
A dla jasnosci sytuacjj - ocenilem na warosciowy. Bo nie ocenialem i nie bede przez pryzmat osobistego widzi mi sie. Jako tekst warsztatowo z wyjatkiem ostatniej zwrotki ( banal z tym Bogiem mowiacym w chwili smierci ze sie juz nie bedzie samemu, ogromny) jest BARDZO dobry i musze to docenic!
Ale mimo wszystko tekst jest dla mnie słowami wyszeptanymi z pasją do ucha z okazji pewnej gwieżdzistej nocy która nie nadejdzie. Kobieta kuli się i wyrzuca z siebie najgorsze bagno, najgorszy syf, rozdrapując własne rany i przypomina sobie tkwiące w niej emocje. "nigdy \ nie będziesz sam \ nigdy \ nie będziesz sam (...)", szepce, a ja nie znajduję słów aby odpowiedzieć.