krew jej krew żywa tańcząca
jako stado białych mew
buchająca śmiąca śmiać
niech żyję złapię za szyję
i nie puszczę
latawców ani nie szczeknę
postrzelony armatką ust
milczącym spojrzeniem
potykam się upadek
i zjazd w dół
w bezruchu zastygła milcząca
nie uśmiechnie się krzywo nie spojrzy
(bo płomień gaśnie wraz z nadejściem zmierzchu)
drżenie cichnie cisza jest przekleństwem
czas nie ustaje to ja stoję
nawet się nie skuszę skruszę nie ponarzekam
ofiarny męczennik wbity w odwrócony krzyż
rzeka płynie tylko ja opieram się jej falom