W brudzie ziemi
Drapię ślady swej niemocy.
Z cienia najwyższego drzewa
Wzbijam swój obłęd w przestrzeń.
Ustawiam się z wiatrem
I biegnę na ślepo,
Machając sztywnymi kikutami skrzydeł.
I jeśli nie polecą do nieba
Niech chociaż chlusną czerwienią
muracha