po latach wychyliłeś się z wąskich uliczek kompromisów
zaskakując samego siebie
stęskniony ciepła prześwietliłeś ciało słoñcem
i wsparty brakiem cienia
stając się sobą wyprostowałeś
zapachniało intensywnie konwalią jakby
to miało się nie wydarzyć
samolot z Nią uniósł się dzieląc horyzont zdarzeñ
na przeszlość z Nią
i teraźniejszość zawieszoną pod rzęsą jak
błękit
utkwił w twojej źrenicy drobiną prawdy zamieniony
w paproch przetrwania na przekór
którego nie potrafiłeś wyłzawić
ani usprawiedliwić
ulga z jaką teraz przyjmujesz wiarę przypomina ci bezpieczne dzieciñstwo
budzi obrazy zatrzymane w kadrze czasu
naiwnością
i zapachem maciejki
którym obdarowałeś dłonie opiekuñczej kobiety
pierwszej
i jedynej bezpiecznie kochanej
wiem, że można żyć
oddając Niebu usprawiedliwioną nieobecność
w talerzu wiadomości prasowych upatrywać zmian
bez sprzeciwu
to nawet dobrze
sam już inaczej teraz nie potrafiłbym
z modlitwą za piekło raniąca usta
natarczywie pukającym w drzwi dekalogiem
i mężczyzną
bliskim
śpiącym w moim łożku
Oczekuje kolejnych komentarzy.
-- Wlodek
swietny komentarz - bardzo ... profesjonalny. I bardzo rzeczowy. Rzeczywiscie jak przystalo komus kto jak sam sie przyznaje "pisal dla pracujacego poety".
Widac ze zrozumiales tekst znakomicie. Gratuluje poczucia wlasnej wartosci i tej genialnej umiejetnosci rozumienia czytanego slowa. Zycze milego dnia.
całe życie aż do teraz w jednym wierszu... to nie jest łatwe, ale ma moc oczyszczenia, i wszystko jest tam gdzie jego miejsce=> bdb