że oddycham
że rozkładam ręce w
fizycznym uśmiechu ciała
że
zapętlona
własnym tchnieniem
światłem owinięta jak szalem
idę
że
nie spieszę się
nie liczę
czasu
że gdy przyjdę
zegary nakręcą się same
że oddycham że obracam wnętrze dłoni
do słońca
że drga na mnie promień
że otwieram nim wszystkie drzwi
że jestem coraz większa
coraz dalsza
jak kręgi na wodzie
***
wybrzmiewam w ciszy
trącana wiatrem rozwieszona struną
między gałęziami wiekowego drzewa
wybrzmiewam
napięte do granic możliwości ciało
rozciągnięta skóra rezonuje
usta układają się w doskonały okrąg
by głos
niósł się lepiej
wybrzmiewam
pijana do nieprzytomności
zapachem szelestem półcieniem
tak przesycona
że ciało nabiera barwy tego
co pulsuje mi pod powiekami
wybrzmiewam sama nie samotna
pełna
przelewam się
przenikam się
przetwarzam
żywa harfa Eola
żywa muzyka
ja żywa
jak kręgi na wodzie"
Wiersz bardzo mi się podoba. Bo w moim guście, bo ciepły. Nic nie zabrakło. A jest rytm. Nie wiersza, rytm.
osobiscie wyczuwam jak nonfelix rytm, bo ten rytm jest jak tetent koni, a nawet jakis cwal , wiec go nie slyszec sie nie da, ale jest tez cos co zakrawa na poetycka przesade, pompatycznosc, cos co go nie unosi.
tak bardzo.
a jednak jestem i wybrzmiewam. ocenilam wysoko.
baśniowe, ale w dobrym guście
używające metafor, ale bez zniżania się do poziomu "krwistych zachodów nad bezsensem życia"
piękne
tekst o ktorym wspomina jest lepszy od niniejszego.
Ten jest bardzo dobry, tamten jest wysmienity!