walcz dotąd aż zakrwawią się piąstki, dziecinko
walcz aż obróżka zaciśnie się miękko
pobij przeznaczenie które zamyka cię w sobie
być może Bóg zmieni wszystko specjalnie dla ciebie
walcz póki sił starczy i więcej
niech spazmy bólu zagłuszą ci zmysły
niech wirujący sufit i cztery ściany
chronią przed tobą świat, pijany, pijany
kiedy przedrzesz samego siebie, dziecinko?
walcząc kopiąc i krzycząc tak cienko
za te wszystkie rysy na lustrze i tobie
powinieneś się wstydzić, powinieneś pobiec
ale ta walka nie skończy się nigdy
patrz jaki ten świat jest chory i dziwny
walcz ach walcz tak głośno i wściekle aż...
nigdy nie poślubisz naszego nieba ze swoim piekłem
Ale ostatni wers jest doskonaly.
przesłanie dla mnie?
(jakbym słyszała mojego tate, tylko nie w tej formie)