być świrem gwałcić trawę
wznosic ołtarze swoich dzikich pragnień
jak głupie zwierzę spoglądać
w obiektyw kamiennej kamery
o tym marzę
nie widzę nic poza drgającą linią horyzontu
gdzieś za światami jest planeta spokoju
na niej zagram w kółko i krzyżyk
chowając się w pralce wszystkich dziennych rozmyślań
Dzień się nie obudzi przed ostatnim kochankiem
uciekając zostawi na rynnie odciski palców
impresjonista namaluje portret Królowej Balu
a ona wyszczerzy swoje sztuczne zęby
przerobiona przez maszynkę do mielenia idei
mam halucynacje najzupełniej prawdziwe