Kto powiedział
że stałem
na łące falbaniastej jak balowa suknia
spleciona z materiału tych kwiatów
które dałem ci
by one szeleściły w rytm słodkich szaleństw
pod ciepłym dobrem mej twarzy
nad wężem kuszących jabłoni
wzlatywał hen balonik piersią pełną powietrza
że wpierw był srebrnym ptakiem
ostrym jak górski strumień
który jego wschodzącym skrzydełkiem dźwięczy
że później przemienił się w chmurę
w szlachectwo niedotykalne
lecz tak naprawdę wciąż był balonikiem
tam niedaleko
co za szczęście niebieskie
kiedy spytasz o nie
tonąć zacznie odpowiedź
zobacz-już tonie
wraz z nią zanurzał się święty Piotr
w wysokości swojego uwielbienia
w Boże słowa
może chciałbym
by serce dotykało każdej części istnienia
by moja rumiana opoka zmiękła
albo popatrzeć w ciemność
co martwym słońcem jest...
śmierć nie istnieje, bo nigdy nie potrafimy jej poczuć. Dla nas nie będzie śmierci, będzie tylko koniec. I nigdy nie uda nam się tego zrozumieć.
Ale z drugiej strony, jak mawiał Tewie Mleczarz, skłonił mnie do rozmyślania.
Fajnie że zacząłeś tłumaczyć o czym piszesz, choć imo takie tłumaczenie to porażka. Ok, nierzadko zdarza się błąd użytkownika, ale żeby autor musiał wyjaśniać o co chciał przez to powiedzieć? To już raczej przesada.
Co mi się nie podoba w nim, to własnie jego banalność, tak kontrastująca z samym wierszem. No dobra, znów się czepiam.
eot?
Kojarzysz Tuwima po opublikowaniu "Do prostego człowieka"? Nie? To sobie przypomnij.
Mi się podoba
Kojarzysz Tuwima po opublikowaniu "Do prostego człowieka"? Nie? To sobie przypomnij.
Mi się podoba