Wiatr

onia

W powiewie wiatru na mej twarzy
Rysuje się usmiech, niewinny, dziecinny
Małymi rączkami dotykam świata
Niewidzialne oblicze
Nienamacalne przez dziecinne rączki
Dotyk Słońca...wiatru...Księżyca...gwiazd...
Ziemi...wody..ognia... miłości...bólu...
Śmieci życia...

W powiewie witru unosze się ponad
Ziemią szybuje
W moich snach ulotnie czuć zapach
Świerzo skoszonych dusz
Szybują razem ze mną
W ciszy unosi się gniew radość
Czuc zapach dorosłości moich mysli

W deszcu moich zapłakanych czynów
Spada na ziemie ognisty płomień
Wypalam się od środka powoli boleśnie

W zamarzniętych chwilach zycia
Mija male wspomnienie
Destrukcji proces widoczny jest nawet na drzewach
Samozagłada następuje...
... nawet Bóg płacze ze mną...
onia
onia
Wiersz · 25 kwietnia 2000
anonim