Start
Pognaliśmy przez pola pszeniczne
Końskie grzywy wykwitły lnem białym na chmury
Wzlecieliśmy nad wieże kościane ludzkości
Kulturę zdzierając z ostatnich jej kości
Aż zabielały krzty metafizyczne
Motywy falliczne
Łzy kosmogoniczne
Przeniosły nas skrzydła niewyobrażalnie
Gdzie nowe źródła czekają wskrzeszenia
Cóż wiedział stwórca przed aktem miłości
Stworzenie w stworzeniu zapuszcza giętkości
Aż eksploduje w swych jasnych korzeniach
Praźródło istnienia i
Runął gdzieś
Pegaz
Stop
ha- swienie!
bajkowo, cos eksploduje, wyobraznia rusza z ugrzanego miejsca , cos sie rwie tam moze zeby isc, moze zeby pobiec, no i wreszcie jest wiersz! bardzo fajnie.
Pozdrawia Bartek
dziękuję