Matko ma

vompierz

Matko mych dziecinnych dni
rodzicielko hańby i poetów
szukających przez lata twej hwały
Siedząc na odległych,pięknych plażach
dolinach górskich i lasach
płakali, tesknili...
Chcieli choć przez chwilę
spróbowac twego mleka,
które jak młodym kotom
zostało odebrane przez śmierć.
Teraz czujesz pocałunki ich dusz
pokornych...

Matko wieszczy i świętych
z kimś zbrukała swe łono
wydając taki motłoch
ludzmi sukcesu zwany.
Dawniej stojąc na rufie statku
szli w szeregach po śmierć
patrioci.
Dziś uśmiech milionów próżności
patrzy z boku
z pogardą kręcąc głowami
i ściskając z całych sił twe piersi

Matko muzykow i malarzy
przez wieki koronowana łzami
Lubiłas słuchac wturu lutni
swych obrońców.
Teraz już nic nie ma...
szczątki ów mistycznego instrumętu
spoczeły w pirackich skarbach
ukrytych gdzieś daleko
na wyspach marzeń...
bohaterowie wrócili do łona
po cieżkim życiu sjestowali
odużeni twym gorzkim mlekiem
zasneli...
zapominając o swym dziedzictwie
którego nadszedł czas schyłku.

Matko, ojczyzną mą milosc
nie do ciebie...
boś jej nie warta!
Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Słaby 7 głosów
vompierz
vompierz
Wiersz · 7 maja 2000
anonim