Szkło
Stedam
Dziś znów,
Popłynąłem w dal za szkłem.
Wasz szum,
Nie docierał do mnie, nie.
W zadymionym barze siedząc sam,
Wypatrując szmaragdowych bram,
Odnalazłem w końcu swoją tajemnicę
Dnia.
Gdzieś hen,
Tam daleko w świetle gwiazd,
Jak sen,
Lecę w górze szukać nas,
Aby była przy mnie Dobra, Zła,
Jak talizman, jak muzyki gra,
Zostawiając w tyle najczerniejsze rysy
Kłamstw.
Wymyśliłem sobie wielką siłę w Niej,
Że przetrzyma burzę, że utrzyma pień,
Że jak dobry anioł nie wypuści mnie,
Ze swych kruchych ramion,
Ze swych kruchych ramion,
W czarny deszcz.
Dziś wiem,
Czemu łatwiej jest tak żyć,
Za szkłem,
Łatwiej mi przychodzi śnić,
Otulony w sinych kończyn splot,
Zatopiony w księżycowy lot,
Odpoczywam tworząc zakłamany warkocz
Rąk.
Już nie,
Już nie umiem prosić Jej,
By gdzieś,
Odnalazła cząstkę mnie,
Prawdziwego jak dziecięcy gest,
Samotnego jak wodospad łez,
Nie potrafię tylu zrozpaczonych spojrzeń
Znieść.
Wymyśliłem sobie wielką siłę w Niej,
Że przetrzyma burzę, że utrzyma pień,
Że jak dobry anioł nie wypuści mnie,
Ze swych kruchych ramion,
Ze swych kruchych ramion,
W czarny deszcz.
Znów sam,
Choć tak bardzo pragnę Jej,
Tych bram,
Szmaragdowych nie ma, nie,
Za kolejnym rogiem czeka ktoś,
Miłość kolorowa, czarna złość,
A dokoła tego mniej lub bardziej szare
Tło.
22 maj 1997
Stedam
Wiersz
·
22 września 1999