Czasem na ulicy oglądasz się za siebie -
sprawdzasz, czyj wzrok cię śledzi,
kto chodzi za tobą,
kto jest na tyle wytrwały, by nadążyć,
na tyle spostrzegawczy, by nie zgubić cię w tłumie.
Nikogo nie zobaczysz.
Nic podejrzanego.
Czasem nagle, w pół zdania zapisanego na kartce,
rozglądasz się za kimś, kto przez ramię ci zerka.
Pusto.
To moje myśli biegną, rozchlapując kałuże,
chowają się w bramie albo za zasłoną,
udają, że cię nie znają, że patrzą gdzie indziej,
lecz naprawdę - wciąż na ciebie, spod powiek, kątem oka,
zza węgła, znad postawionego kołnierza
zerkają.
Możesz mieć mi to za złe, lecz nic nie poradzę -
jestem,
bo myślę o tobie.
wytrwale jak zawsze
aż do końca, gdzie spod powiek, kątem oka, zza węgła, znad postawionego kołnierza mruga ktoś do mnie z dziwnym błyskiem źrenicy