EWA
ja Ewa
uśmiechnęłam się do Węża prosząc
by dał mi jabłko
niezwykle świadomy wybór spowodowany był tym
że siłą rzeczy
Stwórca skazał mnie na Adama
szczęście i słodycz od których pękają zęby
przyjemność wygrzawszy miłe miejsce pod drzewem
odeszła
nic nie zostało
czułam się nie
dojrzała
nasycona a jednak nie
pełna
tak zdradzałam Boga myśląc co dalej
gdzieś kończy się Raj
chcę nauczyć Adama trwania w samotności
ciche godziny
moje i nie moje
te chwile zawieszenia gdy przedmioty milczą
ja Ewa
śniłam o tym już wtedy gdy podobno
Szatan szeptał mi w ucho swoje teoryjki
wiedziałam więc mnie nie wińcie
skazałam świat na cierpienie
chciałam skosztować gorzkich jagód
żeby pisać o Raju
chciałam wyprzedzić zamysły
wejść w skorupę kobiety
mieć o czym śnić
mieć siebie
zamiast zieleni i ptaków
Ale to właśnie napisać miałem, że tekst jest dobry mimo paru zgrzytów, dłużyzn. W porównaniu do reszty poecji na Wywrocie (po zmartwychwstawaniu), błyszczy niczym perła w świńskim ... .
'Stwórca skazał mnie na Adama'
ale to nie wynika z feminizmu