to znów ty...

Stary Indianin

ogarnął mnie sen jak obłęd schizofrenia
zamknąłem oczy i już byłem w innym świecie
a w głębi brud tak potworny jak piekło
na powiekach roztarty psuł mi wizję szczęścia

ach tak ty znowu na krzyżu rozpięta
składasz mi ofiarę ze swojej krwi
już nie moja dzisiaj obca martwa i zimna
gdzies odpływasz daleko chociaż biegniesz do mnie
to znów ty ...

Nie myślałem nawet nad życiem swoim
coś się stało za ścianą znów umarł stary człowiek
ja nie żyję mnie już nie ma ludzie płaczą nade mną
a ja lecę gdzieś przed siebie w ocean niebytu

Ach tak ty znowu na krzyżu rozpięta
spiewasz mi o powrocie z narkotycznych rajdów
to ty pokazujesz mi otwarte niebo
nie mogę zrobić kroku żeby ciebie zatrzymać
to znów ty ...

zabiłem kilku ludzi byłem nawet poetą
coś sie we mnie popsuło i nie mogłem stać sie sobą
kochałem chaotycznie ale całkiem nieprzytomnie
marzenia mi przerwał w ubikacji szkolny dzwonek

Ach tak ty znowu otwierasz ramiona
wołasz mnie do siebie żebym znów cię przytulił
ale ja nie mogę słyszę jestem już za daleko
nie potrafię porzucić tej ostatniej drogi
to znów ty ...

teraz śnie w szpitalu w sarkofagu rurek
ktoś uderza mnie prądem elektryczność ponad wszystko
niekochane dziecko znowu chce uciekac
chociaz wszyscy chcą żebym z nimi został...

Ach tak to ty znów płaczesz przeze mnie
i ja płaczę przez ciebie bo nie możesz iść ze mną
w ciemności w zimnie roztapiam się cicho
a ty błagasz mnie żebym wrócił w tej chwili
to znów ty...




Stary Indianin
Stary Indianin
Wiersz · 1 czerwca 2000
anonim