Roztańczeni, rozkochani w sobie
Pląsamy bez wstydu po własnym pokoju.
Śpiewamy najcudowniejsze arie
Przed szalejącą z zachwytu publiką głuchego lasu.
Drżymy, nienawidząc i kochając
Wszystko i wszystkich po kolei.
Konając z zazdrości pocimy pidżamy i pościele.
Skuleni cierpimy krzywdy całej ludzkości,
Umieramy ze strachu przed swoimi koszmarami,
Poznajemy granice własnej obrzydliwości,
Tarzając się w wymiocinach przesyconych wódką.
Zamknięci w jakimś publicznym kiblu
Wierzymy we własną wartość bezwzględną.
My - szare plamy na czyjejś drodze do pracy.
Janek
Wiersz
·
30 kwietnia 2003
-
zapominajkaciekawe, choc niektore momenty mi sie nie podobają
-
whiteshrewjak dla mnie super pocztek, w miare interesujcy srodek i dibre zakonczenie :)
-
nFmimo dużych słów da się czytać, a klimat utrzymany nawet-nawet. Parę miłych pomysłów. Czy tymi szarymi plamami jesteśmy w kiblu, a owym kimś w drodze do pracy jest babcia klozetowa? A ideologicznie to względność nie kończy się nigdzie. I pisze się "pidżama", a nie "piżama". Tak jak w "Pidżama Porno".
-
JanekDzięki za konstruktywne komentarze. Czuję się mniej szary, kiedy oceniam się nie tylko względem siebie...
-
nFo jejku, jakie to głębokie i filozoficzne. I jeszcze nawiązanie do moralnej bieli ściany.
-
rooziadużo w tym prawdy, ale bez przesady z tą obrzydliwością
-
JanekTo na szczęście dotyczy tylko niektórych z nas.
-
Aniapodabał mi sie poczatek, a dalej juz troszke mniej