**

whiteshrew

Ironia zastygała jej na ustach
Sińce służyły za makijaż
Narkotykiem była samotność
Nieprzebrane słowa same ulatywały
Jak dym z papierosów, których notabene nie paliła
Co noc upijała się litrami alkoholicznych łez
A ze snu wyrywał ją dawny, dziecięcy szept

Dziś niewiele widzę w niej z tamtych lat
Nie ma w niej czystej hipokryzji
Ani wyduszonej dobroci
Kupuje bez rachunku
Bo zlikwidowała konto sumienia
Nie ugniata już stabilnego dna
Nie chwyta chwiejnego wierzchołka

Tylko spada poniżej degeneracji
Nie podejmując szczytnych walk
Bez cienia obłędu oddaje walkowery
Nadal cielesna gna bez opamiętania
Po podłodze życia szukając śmiertelnych ran

Z wraku człowieka został zwykły, opustoszały wrak


whiteshrew
whiteshrew
Wiersz · 28 maja 2003
anonim
  • Janek
    Jak dla mnie b. dobry. Wiersz bliski mojego wyobrażenia o idealnej poezji.

    · Zgłoś · 21 lat
  • szako
    ładne , nawet bardzo
    szczegolnie "Nieprzebrane słowa same ulatywały
    Jak dym z papierosów, których notabene nie paliła"

    · Zgłoś · 21 lat
  • whiteshrew
    Dziękuję, za skomentownie, ale gdzie ta krytyka??
    ( wiem, że to nienormalne upominać się o krytykę ;) ale ja zawsze tak nienajnormalniej się czułam )

    · Zgłoś · 21 lat
  • nocka
    chcesz to masz: nie lubie czytac o zmarnowanych ludziach (nudne), szczerze mowiac dla mnie to taki przecietny ten wiersz

    · Zgłoś · 21 lat