Literatura

Polonez: Tom I (dramat)

Duch Choroszczy

Janusz, podróż na wschód w poszukiwaniu utraconej młodości.

Akt I "Ale żem se pospoł"

7:00 6 piętro bloku w Choroszczy, budzik z czasów PRL budzi Janusza. On wie, że kiedyś to było, że za dawnych lat wszystko było jakoś prostsze, lżejsze, a on miał więcej siły. On, Janusz 52 letni pracownik hurtowni z ubraniami, fan wolnego rynku bo "kiedyś nikt niczego nie kontrolował i było lepiej".

Janusz swoimi bosymi stopami depcze linoleum w mieszkaniu które mu zostało po rodzicach, kierunek łazienka. Światła nie zapala, bo szkoda pieniędzy na prąd, słychać głos podnoszonej klapy, potem spłuczka, i wychodzi on. Kierunek kuchnia, kawka, papierosek taki lepszy, tańszy, bez akcyzy kupiony od ruskich na bazarze. Janusz z uśmiechem zaciąga się petem, wypala aż do samego końca, wspominając jakie to kiedyś były wspaniałe czasy kiedy chłop to był chłop a papierosy były bez filtrów, nie to co dziś. Kiedyś to było, myśli sobie nasz bohater, kiedy nóżkami radośnie przebiera i kieruje się do swojego pokoiku. Zakłada szarą koszulę we wzorek, materiałowe spodnie i sweter turecki, wszystko made in bazarek. Do tego mokasyny, bo w jego stanie ciężko się już schylać. Sięga do szafy po najważniejszy element swojego stroju, saszetka, taka czarna, ze skóry z plastikowej świni, na zamek. Nasz bohater jest już gotów do wyprawy.

 

Akt II Requiem for a polonez.

8:12 parking osiedlowy, jest i on, nasz bohater. Kieruje się w stronę swojej fury marzeń, czegoś o czym marzyli chłopcy w jego wieku, a jemu udało się to osiągnąć jedynie 20 lat później. Polonez, tak zwany borewicz, zwany perełką przez właściciela. Może i pali dużo, ale przynajmniej nie ma mocy, bo ten samochód był przestarzały nawet w momencie w którym wchodził do produkcji.

Janusz siada za kierownicą, przekręca stacyjkę, ale jeszcze nie kręci. On wie, zna ten samochód dobrze, musi podpompować trochę gazem, ze dwa razy włączyć zapłon żeby stara pompa nabiła ciśnienie, i dopiero wtedy przekręca. Słychać że perełka jak i Janusz swoje przeszła, jak narowisty koń który nie chce współpracować, i ona potrzebowała kilku podejść żeby nasz dżokej mógł ją uruchomić. Może i stuka coś w zawieszeniu, może i nie chodzi równo na niskich obrotach, ale jak się rozgrzeje to wcale nie będzie lepiej. Jak to mawiają, komu  w drogę temu czas.

Nasz bohater wspomina do dziś pierwszy raz gdy zobaczył Poloneza. Jeden z bogatych biznesmanów z jego miasteczka pewnego dnia kupił sobie taką maszynę. Wtedy to był luksus, nawet proboszcza nie było stać na takie auto. Janusz pamięta jak z kolegami zakradał się na parkingu i zaglądali do środka auta, by zobaczyć jak wygląda bogactwo. Licznik pokazywał ogromną prędkość 180km/h co dla aut w tamtych czasach było niczym prędkość światła dziś. Nie to co te auta teraz, co to mają telewizory zamiast zegarów i nic nie widać jak się je zgasi.

Janusz bez problemu wyjechał z parkingu pod chmurką, opuścił swe osiedle i pokierował się w stronę Chełma. Miejscowości gdzie się wychował.

 

Akt III Podróż

 9:00 Długo nie trwało i Janusz już pędzi drogą ekspersową. Może i jest ciepło, ale okno można otworzyć, po co komu klimatyzacja, i te inne bajery, jak przez to auto tylko pali więcej. A tak to ekonomiczne polonezikiem można jechać i spali tylko 9 litrów na 100km. Może i nie jest cichy, ale Janusz woli właśnie tak, wtedy może udawać kierowce rajdowego, czuje wtedy lepsze połączenie z maszyną kiedy doskonale słyszy pracę silnika, zawieszenia, i pęd powietrza.

10.45 Temperatura nie wybacza, na zewnątrz ze 25 stopni Celsjusza. Polonez był stworzony do przetrwania w bardzo trudnych zimowych warunkach, i klimatu umiarkowanego, a nie takich temperatur niczym na Jowiszu. Wskazówka temperatury zaczęła przesuwać się coraz mocniej w prawo. Oznacza to tylko jedno, że potężny silnik się nagrzewa za bardzo. Pot pojawił się na plecach Janusza, jeden powie że to przez gorąc w aucie, a inni że to przez stres. Janusz obecnie jest ponad 100km od Choroszczy. Cena lawety przewyższałaby cenę poloneza, więc nie ma szans. Janusz zachował jednak zimną krew, zwolnił z zawrotnych 100km/h, i postanowił najbliższej stacji sprawdzić poziom płynu chłodzącego. Myśli sobie co tam, najwyżej wody się doleje i tak ciepło jest więc nie woda nie zamarznie w nocy. Może czytelniku nie wiesz, ale w bardzo prymitywnych silnikach, w przestarzałych konstrukcjach, lanie wody do układu chłodzącego jest czymś normalnym.

 

Akt IV Stacja

12.10, klikanie przekaźnika w migaczu to bardzo fajna rzecz, pomyślał Janusz, w końcu w tych nowych autach nawet nie słychać kiedy kierunkowskaz działa, bez sensu. Stacja na którą zajechał to wielki CPN. Janusz postawił auto w cieniu, wyciągnął portfel i myśli czy nie wsunąć sobie hotdoczga, takiego ciepłego, z musztardką jak za dawnych lat.

Janusz pamięta jak był jeszcze dzieciakiem, to te hotdogi i hamburgery to były takie pyszne, zachodnie, amerykańskie, nie to co teraz te robione przez polaków. Pamięta pierwszą CocaCole jaką kiedyś kupiła mu ciotka pracująca w NRD. To było bogactwo, dla dziecka było to więcej warte niż pierwsza komunia, bierzmowanie i chrzciny, bo tam prezenty były kiepskie. Janusz także pamięta pierwszego McDonalda jakiego odwiedził. Był to jesienny dzień w 1995 roku, może i na ścianie wschodniej gdzie się wychowywał była wtedy bieda, ale oszczędzał na ten dzień długie miesiące, by w końcu podczas wakacji na bogatym zachodzie kraju kupić sobie bułkę z kotletem marki McDonald. Janusz wtedy myślał, że jego życie będzie już tylko lepsze, w końcu dopiero co skończył szkolenie wojskowe, w domu czekała na niego dziewczyna, może nie najładniejsza ale przynajmniej czasem z nim sypiała, no i koledzy, których miał wtedy jeszcze jakichś.

Spojrzał w portfelik, może potargany ale ciągle wypchany, niestety paragonami i drobnymi. Potem spojrzał na cennik stacji, 5zł za hotdoga. Dla jednego to mało, dla drugiego dużo, jednak dla naszego bohatera za 5zł to może mieć pół kilo parówek z promki, albo Taterkę, ze dwie kajzerki, i kilka parówek w markecie. W cienie bity nie jest Janusz i wiedział że 5zł za jedną bułkę z parówką to za dużo.

Janusz otworzył drzwi i postanowił się przejść dookoła stacji, niech auto trochę się przestudzi. Ale też nie za daleko, bo jeszcze ktoś może chcieć ukraść taką perełkę.

 

Akt V Woda

13.00 Po wypaleniu kilku papierosów, krótkim spacerku który zmęczył naszą ulubioną postać, Janusz w końcu zebrał się by sprawdzić stan płynów. Nie było dobrych wiadomości dla Janusza, płynu chłodniczego było bardzo mało. No co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Matka głupca nie wychowała, Janusz wyciągnął butelkę po wodzie z bagażnika, i już wiedział co ma zrobić. Na stacji ładnie poprosił o klucze do WC, ruch był przeciętny, więc nikt się nie przejmował czy coś kupuje czy nie. Klucz posiadał śmieszny breloczek z kotek, co rozbawiło Janusza, w końcu on i jego Polonez kilka kotów już "zestrzeliły" jak to sobie powtarzał Janusz. W łazience odkręcił wodę, nalał do butelki, przemył w końcu twarz zimną wodą, i spojrzał w lustro.

Ukazała mu się stara twarz, cera zniszczona tanimi fajkami, żółte zęby od kawy, resztki przetłuszczonych włosów i wąs. Janusz zmoczył wodą ręce, i przygładził swe włosy, chciał wyglądać jak dawniej. On pamiętał dancingi, kiedy włosy się smalcem gładziło, kiedy zakładało się koszule i dzwony, a dziewczynki same się prosiły. No może nie jego, a chłopców z bogatych domów, ale Januszowi też się czasem poszczęściło. Kiedyś to dziewczyny były inne, ładniejsze, takie szczupłe, nie to co teraz, same grube krowy na ulicach, pomyślał Janusz. Uwielbiał o tym wspominać w pracy, jak to za jego młodości kobiety były piękne, a dziś na ulicy to większości nawet by nie dotknął, bo wszystkie grube, zaniedbane, z kolorowymi włosami. Oczywiście inni się z niego śmiali przez to w pracy.

Janusz ujrzał w lustrze takie sedes, jako że wczoraj na kolacja nażarł się kiełbasy z promocji z chlebem z marketu i jakąś tanią musztardę, to wiedział że prędzej czy później ta chwila nadejdzie. Więc lepiej teraz niż potem, no i papier za darmo i wody nie trzeba, hehe, niech się ktoś po nim martwi. W pracy już nie może takich numerów robić odkąd każdy wie że on wody tam nie spuszczał.

Jedyne pół godziny później, opuścił WC, nie prędko ktoś będzie w stanie tam wejść.

 

Akt VI W drodze

14.45. Po uzupełnieniu płynów Janusz ruszył. Oczywiście, znów musiał wykonać magiczną procedurę startu, która za trzecim razem się udała. Ale jak to mawiają, Polonez jest tego wart. W zasadzie nikt tego nie mówi, ale tak się Janusz pocieszał, i mówi że za żadne skarby by się nie przesiadł do współczesnego samochodu. Nie zauważył kiedy za nim pojawił sie biały dym na stacji. Może wybrali nowego paipeża, kto wie. Przy prędkości 90km/h nie widać i tak tego dymu, więc po co się przejmować.

Z głośniczków w radyjku leciały największe hity lat 80tych które Janusz wspomina z sentymentem. Może i radyjko miało już swoje lata, i nawet nie było oryginale, ale przynajmniej czytało kasety z muzyką, a czasem nawet złapało jakąś stację radiową. Skoro działa, to po co przepłacać, Janusz znał się na biznesie i wiedział że radio za 5k gra tak samo jak to za 50 zł, ale jak ukradną to drogie to szkoda.

Nasz bohater cały dzień nie jadł, jednak wiedział że musi wytrzymać, jeszcze parę godzin przed nim. Tanie papieroski zabijały głód, a w butelce zostało trochę wody ze stacji, więc prawdziwy mężczyzna na tym przetrwa tydzień, nie to co ta dzisiejsza młodzież.

Janusz pamięta jak był harcerzem, jak z kolegami robili papierzami i zakopywali je, jak razem biegali po lasach, bawili się, i był szczęśliwy, Dzisiejsza młodzież już nie wie co to ta radość, przecież siedzą przed tymi komputerami całymi dniami.

Niestety, demon przegrzanego silnika się powtórzył. Jednak teraz Janusz już jechał dość wolno, a temperatura stale rosła. Najbliższa stacja za 10km, może to tylko kiepskie paliwo, przecież teraz to taki szajs dają do paliwa, nie to co kiedyś. Gdyby nie wizyta w ubikacji na stacji, to by mógł teraz Janusz zabrudzić siedzenie. Ale nie miał już wyjścia, podróż do najbliższej stacji to jedyne wyjście. Może to jakaś pierdoła, przecież to nie może być nic poważnego, Janusz czekał pół roku na te wczasy.

 

Akt VII Perełka

15.15 Perełka wyraźnie straciła moc. Polonez może i nie pali mało, ale też nie miał mocnego silnika, więc ciężko było to wyczuć na początku, ale teraz nawet na czwórce jakakolwiek górka to zbyt dużo. Dobrze że do stacji został kilometr. Czarna chmura dymu unosi się za Januszem. On ciągle się łudzi ale wie, że to już koniec.

Migacz w prawo, bo Janusz to porządny prawicowiec konserwatysta, nie to co ta dzisiejsza młodzież, i zjeżdża na stacje. Płyn aż syczy, znalazł gdzieś małą szczelinę żeby ciśnienie rozładowywać, para wali spod silnika i tłumika. Nasz bohater szybko gasi silnik.

Tak. uszczelka pod głowicą. Regularna usterka tych motorów. W starszych autach wymienia się je prawie tak często jak olej, czyli nie za często. Nie jest to pierwszy raz, ani ostatni, ale Janusz wie, że to tania naprawa nie jest. Ostatnim razem kiedy uszczelka padła mu pod sklepem, to dojechał jeszcze do swojego mechanika. Jednak nie dziś. Ponad 300km za nim, a laweta na takim dystansie więcej kosztuje niż gnijąca kupa złomu z czasów PRL. Niestety, Janusz nie ma ani pieniędzy na taksówkę, ani jak dojechać do domu, wieczór się zbliża. Nawet przeszedł mu przez myśl pomysł by jak 40 lat temu udać się po prostu do lasu, i sprawdzić co pamięta z czasów harcerstwa. Rozpalić ognisko, zbudować szałas, może nawet upolować zająca. Kiedyś to były czasy, nie to co teraz. Usiadł Janusz na krawężniku, schował twarz w dłoniach i się załamał.

Tyle lat okłamywania się, megalomanii, wmawiania sobie że dawniej to były czasy, nie to co teraz, powtarzanie sobie że jazda starym złomem jest coś warta, niepowodzenia u kobiet które sobie tłumaczy tym że to on nie chciał, a nie że był regularnie odtrącany, do tego robienie z siebie ofiary politycznej w końcu żadna "prawdziwa prawicowa" partia nie była nigdy w rządzie dlatego nie jest normalnie w kraju, to wszystko zebrało się w Januszu. Zwymiotował. Czerwona twarz i przekrwione oczy spojrzały w stronę słońca, przynajmniej pogoda była ładna. On już sam nie wie co dalej zrobić. W prawdzie był po wypłacie, miał na koncie z 1200 zł, ale za ten miesiąc jeszcze nie zapłacił rachunków, ani czynszu, a lodówka była pusta. A do kolejnej wypłaty jeszcze daleko.

 

CDN...

 

 


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 25 maja 2022 (historia)

Inne teksty autora

Libertarianie
Duch Choroszczy
Chłopski rozum
Duch Choroszczy

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca