Literatura

Gej co to nie popiera tego całego lgbt pt.1 (opowiadanie)

Duch Choroszczy

Był ciepły letni poranek. Zbyszek właśnie wracał do domu ze sklepu, w siatce niósł dwie bułki, piwo marki Harnaś, mleko i 300g kiełbasy. Może i żył na prowincji we wschodniej polsce, ale wiedział już wszystko co mu było potrzebne do życia. Jego edukacja zakończyła się na ogólniaku. Matury nie zdał źle, ale też nie dobrze, można powiedzieć że miał jako takie wyniki. Jego nowe buciki z bazarku delikatnie muskały płyty chodnikowe. Na jego głowie nie było włosów, jeden powie że to przez to że i tak miał wielkie zakola, inni uznają że to moda, a ci bardziej zabawni że może był rudy i przez to zgolił. Rację mieli ci, którzy obstawiali że to moda, ogolił się tak by przypominać swoich kolegów. Może i nie miał już nastu lat, a 26, ale wciąż nawet nie myślał o poważnym życiu, czekał na wielką przygodę, rewolucje na świecie czy coś, co odmieni jego nudne i bezcelowe życie. Wiedział że jest wyjątkowy.

 

W życiu prywatnym Zbigniew nie miał zbyt wielu sukcesów, z kobietami też mu nie szło, ale wiedział że to przez te całe elgiebete i feministki, bo one przekonują kobiety żeby oddawały się "chadom" i ludziom którzy coś osiągnęli w życiu, zamiast zostać żoną Zbyszka i wspólnie z nim i jego matką zamieszkać by rodzić przyszłe pokolenia białych chrześcijan. Zawodowo nasz bohater można powiedzieć nie był zbyt wybredny. Pracował już w markecie, na hali produkcyjnej, nawet raz spróbował swoich sił na budowie, ale to było zbyt ciężkie. Regularnie co parę miesięcy zmieniał pracę, bo ktoś mu naopowiadał o cudownej szansie na zmianę. Z braku innych powodów Zbigniew był dumny z rzeczy na które nie miał kompletnie wpływu takich jak kolor skóry.

 

Sięgnął do kieszeni po klucze od klatki, był do nich przyczepiony mały puszysty pompon, taki bryloczek, był miły w dotyku, i jakoś zawsze cieszył Zbigniewa. Wszedł do swojego bloku z lat 80tych, kilka lat temu był on wyremontowany, nowa farba na ścianach, poręcze i okna w całym bloku. Klatka wyglądała przyzwoicie, ze ścian nie odpadał tynk, poręcz się trzymała, a i graffiti nie było za dużo na ścianach. Nawet oświetlenie działało na czujkę ruchu i tylko część żarówek została ukradziona. Zbigniew wspiął się na trzecie piętro, wszedł do mieszkania, przebrał buciki na kapcie i poszedł do kuchni. Z przyniesionych zakupów przygotował sobie kanapki. Niestety, mamy akurat w domu nie było, więc musiał sam sobie przygotować posiłek. Mama była w pracy, w końcu rachunki się same nie opłacą. Po śniadaniu posprzątał, i poszedł do swojego pokoju, przez magiczne okno komputera zwiedzać świat.

 

Zbigniew był zapalonym internautą, jego pasją był spaming. Pieniędzy z tego nie miał, ale ile satysfakcji. Cieszył się jak dziecko, gdy powtarzał cudze żarty o orientacji "Helikopter bojowy". Miał 100GB zdjęć z parad równości z których robił swoje info grafiki, takie trochę gejowskie porno, drag queeny, i inne osoby nie cis genederowe. Wszedł na swoją ulubioną stronę dla najbardziej prześladowanej grupy wg niego, czyli białych heteroseksualnych chrześcijańskich narodowców. Sprawdził newsy, poczytał o tym jak to UE się już rozpada, ze Skandynawii ludzie uciekają, a Rosja to są nasi przyjaciele, i tak naprawdę do nich powinniśmy się przyłączyć a nie do NATO. Uśmiech malował sie na jego buzi, kiedy myślał o silnym panie Władymirz P, zwanym JE przez jednego z idolów Zbigniewa. W ten sposób Zbigniewowi bardzo szybko mijał czas, na szczęście budzik ustawiony na telefonie przypomniał mu o pracy. Ubrał buciki, zabrał plecaczek, a z lodówki pojemnik z drugim śniadaniem który przygotowała mu mama.

 

Oto przed nim jego miejsce pracy. "Dzień dobry panie Shiva" przywitał się ze swoim nowym szefem. Zbigniew od miesiąca był pracownikiem lokalnej restauracji indyjskiej. Godziny pracy luźne, miła atmosfera, praca lekka bo głównie sprzątanie i pomoc w kuchni. Zbigniew nawet by przyznał że lubi tą pracę, ale przecież pracował dla najeźdźcy, dla kogoś kto odbiera pracę białym przedsiębiorcą czy te inne głupoty głoszone przez białych rasistów. Tak czy siak, nawet umiał się on już przywitać po hindusku, no i jedzenie nawet mu smakowało, jednak ciągle mama przygotowywała mu schabowe z ziemniakami na obiad, by "czegoś nie złapał w tej ciapatej restauracji, kto wie co oni tam dają".

 

Przebrał się w strój roboczy, nawet dostał buty do pracy, co go zdziwiło, wcześniej pracując w kiepskich firmach sam musiał swoje ubrania kupować i ich pilnować, a tutaj wszystko podstawione pod nos. Zaczął dzień od przetarcia stolików, zamiecenia podłogi, i sprawdził czy w ubikacji wszystko jest OK. Z jednej strony czuł w środku że jest jako potomek husarzy jest stworzony do wyższych celów, z drugiej prosta praca dawała mu satysfakcje, i wiedział że to lekka praca, płaca była przyzwoita, i poza weekendami i godzinami szczytu, może sobie spokojnie pracować i nikt go nie pogania. Po wykonaniu prac porządkowych udał się do kuchni by pomagać załodze. W kuchni pracowały trzy osoby. Jeden Hindus, dwie kobiety z polski, jedna młoda druga koło 50tki. Dostał deskę do krojenia i nóż, i bojowe zadanie pokrojenia warzyw. Dopiero od miesiąca robił cokolwiek w kuchni, w domu zawsze mama gotowała, ale to nie przeszkadzało jego współpracownikom, powoli go próbowali nauczyć jak używać noża, i chociaż podstawowe rzeczy gotować.

 

Dzień mijał leniwie, w kuchni trochę żarcików, jacyś klienci stale wchodzili i wychodzili. Ładna pogoda była, to i ludzi nie brakowało. Było też wielu młodych chłopców. Zbigniew trochę dziwnie na nich patrzył zawsze. Tacy niewieści, tacy delikatni, może budowę ciała sam miał szczupłą, ale te delikatne zadbane włosy, skóra jak u kobiet, te ruchy, jakoś pobudzało to Zbigniewa. Uważał że te emocje to była nienawiść i pogarda, jednak już kilka razy się złapał na tym, że oglądając porno często bardziej niż na kobiecie, skupia się na panu z filmu. Ale wiadomo, to wina tego LGBT i propagandy, przecież on taki dumny biały heteroseksualny mężczyzna nigdy by nie pozwolił by ktoś go ten tego, a dupa to w ogóle droga jednokierunkowa i te inne żarciki.

 

Na kuchni podgrzali jego ziemniaki z kotletem, trochę ze smutkiem trochę z dumą nie pozwalał sobie wcisnąć hinduskiego jedzenia chociaż wiedział jak cudownie pachnie. Parę razy miał okazję próbować i wiedział że z tym jak z narkotykami, jak raz zacznie to już nie przestanie, a tu jest polska nie indie i tu się je schabowe. To nic że mięso z promocji, ziemniaki trochę rozgotowane a jedyną przyprawą była sól. Zjadł, umył pojemniczek, spakował do plecaka i wrócił do pracy, kręcąc się po restauracji, a to sprzątając stoliki po klientach, a to zamiatając, czy wyrzucając śmieci do kontenera który był za restauracją. W ten sposób kolejny dzień dobiegł końca. Trochę go frustrowało że nie jest jak te gwiazdy z instagrama czy yt które zarabiają miliony i żyją jak królowie, z drugiej strony czuł satysfakcję że miło spędził dzień i jeszcze dostanie za to pieniądze. Przebrał się w swoje ciuchy, i udał się do domku. Przed snem jeszcze sprawdzi sobie FB i parę portali, wrzuci kilka obrazków o tym jak to NWO przejmuje świat, należy podziwiać wojska rosyjskie bo dzielnie się bronią, obejrzy film dla dorosłych i pora do spania.

 


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 2 czerwca 2022 (historia)

Inne teksty autora

Libertarianie
Duch Choroszczy
Chłopski rozum
Duch Choroszczy
Polonez: Tom I
Duch Choroszczy

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca