ej. coś nie tak. tu są same kobiety. zawołajcie no mi tu kogoś z paskudnej płci, bom ciekawa męskiej opinii. :)
przecież krew się burzy w człowieku jak się to czyta! to nie jest brudny zapis byle fizjologii. jest wpisana poezja w ten tekst, nie unikajmy mocnych słów, w tym przypadku niczego (a raczej nikogo) nie kaleczą. jest w tych słowach ciepło nieskrępowanego uczucia. to nie subtelność, ale jest naturalnie, szczerze jest.
Daleka jestem od serwetek zbierających kurz na telewizorze Elektryczna Młoda Damo. Mam prawo do własnego zdania i będę go bronić - poezja i cudzy palec w dupie mają się do siebie tak, jak wyświechtany kwiatek do kożucha. Może być niewygodny temat, ale bez przesady - dziś wszystko jeest do zarzygania oczywiste i mamy taką demokratyczną wolność w sztuce, że nawet spreparowane zwłoki ludzkie mogą być wystawiane na wernisażu jako znak wielkiej nowoczesnej sztuki. Jak ktoś uważa, że precz z granicami - proszę bardzo. Dzieło sztuki, a tym jest też utwór poetycki, łączy w swoim pojęciu dwie sprawy - umiejętności i pomysł. I tak same umiejętności nie wystarczą, tak jak i sam pomysł [patrz - sztuka nowoczesna ] nie wystarczy. Mimo pomysłu i umiejętności - dzieło sztuki musi przykuwać uwagę.Nie mówię o żadnym skandalu, ani nawiązaniu do wszem i wobec znanych emocji - takich, jak np. miłość. Sztuka to metafizyka, to emocje które można uchwycić jedynie przez dane dzieło, a nie poprzez odnoszenie je do czegoś innego. Dzieło nie może też być tylko środkiem, musi łączyć w sobie jakby cel i środek. Środkiem może być Aushwitz z klocków lego, ale środkiem i celem jest już Krzyk Muncha, ponieważ on przeraża w taki sposób, w jaki nic innego nie potrafi.. Mało tego - sama scena jest tak abstrakcyjna, tak przesiąknięta strachem i metafizyką, że nie można jej pomylić z czym innym... Dla mnie "wypłosz" Anathemy ma jedynie cechy środka...
piszesz runy na skórze łona.
kona czas.-tylko to wywal.
ekhem, ekhem.
jak nie banałem go , to prowokacją, tak?
a może by najpierw zgryźć, strawic i beknać?
wtedy widzi się.więcej. przeciez to nie szaleńczy wytwór szczeniaka, jakie mi się zdarzają, tylko coś prawdziwego. poezja to nie tylko pięknie utkane serwetki, którymi ma się ochote ozdabiac telewizor (metafora świata i poszukiwania piękna w pandemonium jego, prosze docenic ) to również to, co wchodzi jak palec w dupe, cudzy palec, i az ci niewygodnie do urzygania. taaaaak. czasem trzeba, czasem tego właśnie ludzie potrzebują. czyta prawda, a nie. trochę bez sensu wyszło, trudno.
acha, i kazda prawda, nawet jesli odkryta wczesniej przez miliony, trafiajaca w nas z jasnościa komety, ma prawo zostac nazwaną czymś NOWYM. bo to za kazdym razem jest nowe. za kazdym. szalone sa moje klucze.
Bo cielaczku czasem potrzeba stanąć sobie z boku. I może nabrać trochę dystansu? ;p Naturalność nie ma nic wspólnego z tym, o czym pisze Anathema w swoim "wypłoszu". Ale może to ja mam skrzywione postrzeganie? ;p
a ja lubie rowniez i ten drugi utwor.
kurcze.i tu i tam jakos prowokacji dostrzec nie moge.
no ale moze ja mam skrzywione postrzeganie.sie mi wszystko naturalnym zdaje.
A ja nie widzę powodów do zachwytu. Przypomniasz mi tym „wypłoszem” (niech mi kolega Mithril-Urughai wybaczy i nie wiesza na suchej gałęzi) podobny płód Twej intelektualnej perwersji, mianowicie „Zależności poetycko-onanistyczne”. Wybacz, ale zarówno tamten tekst, jak i ten nie czynią z połączonych w nich słów – poezji. Wpisujesz się takimi tekstami w formę kwiecistej gawędy i to raczej z samym sobą, z podniecającymi (tylko kogo? – chyba właśnie wyobraźnię podmiotu?) wrażeniami. Nie dzielisz się z czytelnikiem czymś naprawdę wartościowym i głębiej zapadającym w serce. Trafnie zauważyła Ew – potrafisz i tak, o ile nie dopada Cię wspomniana potrzeba prowokacji. Czy sztuka musi opierać się na prowokacji? Czy jest w tym tekście coś bardziej wartościowego, coś bardziej odkrywczego, niż w „Kwiatach zła” Baudleaire`a? Czy kluczem do popularności ma być dziś tworzenie z wykorzystaniem mieszanki określeń na fizjologiczne reakcje kontrolowane ( lub nie) organizmu, jakichś nie wiadomo czemu służących, niejasnych strzępków nawiązań do hinduizmu (może miały zbudować egzotyczny klimat?), ale za to znacznie jaśniejszych do libertyńskiej postawy markiza de Sade. No, jeśli zakładasz, że podobnie jak on swym utworem odkrywasz pierwotne instynkty umysłu, to Marek powiem z żalem, że on już to odkrył przed Tobą. I nawet to, że piszesz „rzeczy niewidzialne budują nam dom. dziwna jest ta miłość z kolczykami w sromie, gdzie szaleństwo ogranicza granica rozsądku” ( a swoją drogą ogranicza – granica?) – nie ma w tej myśli ponad to, co już powszechnie wiadomo, a jedynie smutna prawda powtórzona za de Sadem, że żyją w nas dzikie zwierzęta, a mroczne żądze kiełzna jedynie munsztuk narzucony przez kulturę i wychowanie.
Znacznie bardziej cenię Cię za Spinozę – tam rzeczywiście była intelektualna uczta. Tu – niestety nie widzę nic głębszego.Spacje - powtórzętylko tu za forres - do luftu. Nie kupuję tego tekstu.
łona - kona i Viva la Częstochowa. miś, co Ty?:)
wielokropki - ble.
no i że se pozwolę, masz "delikatny" problem ze spacjami. bałaganiarstwo psze Pana.
jak dla mnie do poprawki.
momentami przegadałeś. się zdarza...ale ogólnie podoba się. ma treść, ma obrazy i chce się je widzieć.
ale
skończyłabym na "czuj ból"
reszta idealnie do następnego wiersza.
tak se jakoś:)
Sęki w podłodze tworzą czas perwersji
na deskach tej podłogi słoje narysowane są
czasem. czasem też odbija mi się ( wybacz to prostactwo) zjedzonym
przed godziną kawałkiem tuńczyka. ravi schankar
przysiadł z boku i wycina hołubce na swojej
sitarze. marzę. ta nuta odgrywa tu rolę istotną,
a beknięcie moje jest tylko synkopą podkreślającą rytm.
nie przeczy wyobraźni , a tylko ją podkreśla.
ten kalifornijski merlot jest dzisiaj bardziej gorzki od
ragi naszego guru . spokojnie. dźwięki napełniają powieki
wzbudzając dreszcze. jeszcze nie czas. poczekajmy.
ważne jest zachowanie dystansu do
własnych lęków.
mówisz. głaszczesz słowem mój kark i drapiesz
językiem pośladki. piszesz runy na skórze łona.
kona czas. oddaje tobie wszystkie nuty.
perwersja to mistyczna przystań markiza.
uczy nas subtelności bo chodzi wszak o to,
by zajrzeć za zasłonę gorącego wosku.
stajemy coraz szybciej , a miejscem dłoni zaciśniętej w pięść,
niekoniecznie broda wroga.
…rozkosz niejedno ma imię. zamknij oczy . czuj ból.
to twój nauczyciel życia. to twój anioł …
rzeczy niewidzialne budują nam dom.
rozjaśniamy go blaskiem świec. dziwna jest ta miłość
z kolczykami w sromie, gdzie szaleństwo ogranicza
granica rozsądku.
podłoga ciągle śpiewa trzaskiem mantr.
kryshnę na świadka
że dobrze nam razem…
przyjemnie znow przeczytac.
niesmak?we mnie zadnego on niesmaku nie wywolal.no ale moze to ze mna cos nie tak jest.
zachwycona jestem.
no i znow na podlodze.
:)
przecież krew się burzy w człowieku jak się to czyta! to nie jest brudny zapis byle fizjologii. jest wpisana poezja w ten tekst, nie unikajmy mocnych słów, w tym przypadku niczego (a raczej nikogo) nie kaleczą. jest w tych słowach ciepło nieskrępowanego uczucia. to nie subtelność, ale jest naturalnie, szczerze jest.
kona czas.-tylko to wywal.
ekhem, ekhem.
jak nie banałem go , to prowokacją, tak?
a może by najpierw zgryźć, strawic i beknać?
wtedy widzi się.więcej. przeciez to nie szaleńczy wytwór szczeniaka, jakie mi się zdarzają, tylko coś prawdziwego. poezja to nie tylko pięknie utkane serwetki, którymi ma się ochote ozdabiac telewizor (metafora świata i poszukiwania piękna w pandemonium jego, prosze docenic ) to również to, co wchodzi jak palec w dupe, cudzy palec, i az ci niewygodnie do urzygania. taaaaak. czasem trzeba, czasem tego właśnie ludzie potrzebują. czyta prawda, a nie. trochę bez sensu wyszło, trudno.
acha, i kazda prawda, nawet jesli odkryta wczesniej przez miliony, trafiajaca w nas z jasnościa komety, ma prawo zostac nazwaną czymś NOWYM. bo to za kazdym razem jest nowe. za kazdym. szalone sa moje klucze.
kurcze.i tu i tam jakos prowokacji dostrzec nie moge.
no ale moze ja mam skrzywione postrzeganie.sie mi wszystko naturalnym zdaje.
Znacznie bardziej cenię Cię za Spinozę – tam rzeczywiście była intelektualna uczta. Tu – niestety nie widzę nic głębszego.Spacje - powtórzętylko tu za forres - do luftu. Nie kupuję tego tekstu.
wielokropki - ble.
no i że se pozwolę, masz "delikatny" problem ze spacjami. bałaganiarstwo psze Pana.
jak dla mnie do poprawki.
momentami przegadałeś. się zdarza...ale ogólnie podoba się. ma treść, ma obrazy i chce się je widzieć.
ale
skończyłabym na "czuj ból"
reszta idealnie do następnego wiersza.
tak se jakoś:)
Sęki w podłodze tworzą czas perwersji
na deskach tej podłogi słoje narysowane są
czasem. czasem też odbija mi się ( wybacz to prostactwo) zjedzonym
przed godziną kawałkiem tuńczyka. ravi schankar
przysiadł z boku i wycina hołubce na swojej
sitarze. marzę. ta nuta odgrywa tu rolę istotną,
a beknięcie moje jest tylko synkopą podkreślającą rytm.
nie przeczy wyobraźni , a tylko ją podkreśla.
ten kalifornijski merlot jest dzisiaj bardziej gorzki od
ragi naszego guru . spokojnie. dźwięki napełniają powieki
wzbudzając dreszcze. jeszcze nie czas. poczekajmy.
ważne jest zachowanie dystansu do
własnych lęków.
mówisz. głaszczesz słowem mój kark i drapiesz
językiem pośladki. piszesz runy na skórze łona.
kona czas. oddaje tobie wszystkie nuty.
perwersja to mistyczna przystań markiza.
uczy nas subtelności bo chodzi wszak o to,
by zajrzeć za zasłonę gorącego wosku.
stajemy coraz szybciej , a miejscem dłoni zaciśniętej w pięść,
niekoniecznie broda wroga.
…rozkosz niejedno ma imię. zamknij oczy . czuj ból.
to twój nauczyciel życia. to twój anioł …
rzeczy niewidzialne budują nam dom.
rozjaśniamy go blaskiem świec. dziwna jest ta miłość
z kolczykami w sromie, gdzie szaleństwo ogranicza
granica rozsądku.
podłoga ciągle śpiewa trzaskiem mantr.
kryshnę na świadka
że dobrze nam razem…
niesmak?we mnie zadnego on niesmaku nie wywolal.no ale moze to ze mna cos nie tak jest.
zachwycona jestem.
no i znow na podlodze.
:)