wystarczającym powodem
jest światło dnia i ty.
zaczęłam żyć od końca
powracam do początku.
ciepłem oddechu stwarzasz
zielenisz źrenicom przestrzenie
z ziemi wchodzę na niebo
by nie zobaczyć tego,
czego pragnęłam, lecz
co mam ujrzeć."
Fakt nie wielkie zmiany. Może teraz inaczej zbieram słowa owej icony, na mniejszych emocjach (choć coś mnie przybija) i w lepszym świetle. Wszystko może się chylić z pamięcią początku jeżeli sobie na to pozwolimy – damy szansę – i to jest ważne, by widzieć, a nie oczekiwać obrazów spełnienia tylko kruchej fantazji…
Drogi Uru... przemyślałam sugestię i....
zmieniłam końcówkę, niewiele acz moim zdaniem wystarczająco, by sens tego, co chciałam przekazać - pozostał.
Jeśli zawiódł Cię wers "powracam do początku" - to w tym przypadku bronić będe swej koncepcji. A to z powodu lapidarności i kondensacji sensu, który tkwi w dwuwersie:
`zaczęłam żyć od końca
powracam do początku."... pomyśl - co jest końcem życia... i odpowiedz sobie potem na pytanie, co może je przywrócić. Jest tylko jedna taka siła.
Nie wiem, czy moje wyjaśnienia cokolwiek zmienią w Twoim stanowisku, ale chętnie posłucham, co ewentualnie zasugerujesz.
Liczę się z Twoim zdaniem i będzie mi ono bardzo pomocne :)
wystarczającym powodem
jest światło dnia i ty.
zaczęłam żyć od końca
/powracam do początku./..............ten wers mnie zawiódł - spodziewałem się czegoś wysublimowanego czegoś przepysznego
ciepłem oddechu stwarzasz
zielenisz źrenicom przestrzenie
z ziemi wchodzę na niebo.........może (w niebo?)
by nie zobaczyć tego,
czego pragnęłam, lecz to,
co mam ujrzeć."
..............co by nie ślinić się po próżnicy.............gdyż poza tym co zachwiałem.............jest wiersz (lub) będzie...............Serdecznie Pozdrawiam!
Nie myślałam, nie przypuszczałam... :D
Dzięki :)
wystarczającym powodem
jest światło dnia i ty.
zaczęłam żyć od końca
powracam do początku.
ciepłem oddechu stwarzasz
zielenisz źrenicom przestrzenie
z ziemi wchodzę na niebo
by nie zobaczyć tego,
czego pragnęłam, lecz
co mam ujrzeć."
Fakt nie wielkie zmiany. Może teraz inaczej zbieram słowa owej icony, na mniejszych emocjach (choć coś mnie przybija) i w lepszym świetle. Wszystko może się chylić z pamięcią początku jeżeli sobie na to pozwolimy – damy szansę – i to jest ważne, by widzieć, a nie oczekiwać obrazów spełnienia tylko kruchej fantazji…
zmieniłam końcówkę, niewiele acz moim zdaniem wystarczająco, by sens tego, co chciałam przekazać - pozostał.
Jeśli zawiódł Cię wers "powracam do początku" - to w tym przypadku bronić będe swej koncepcji. A to z powodu lapidarności i kondensacji sensu, który tkwi w dwuwersie:
`zaczęłam żyć od końca
powracam do początku."... pomyśl - co jest końcem życia... i odpowiedz sobie potem na pytanie, co może je przywrócić. Jest tylko jedna taka siła.
Nie wiem, czy moje wyjaśnienia cokolwiek zmienią w Twoim stanowisku, ale chętnie posłucham, co ewentualnie zasugerujesz.
Liczę się z Twoim zdaniem i będzie mi ono bardzo pomocne :)
"niebo
tego
to"
chyba trochę nad...
wystarczającym powodem
jest światło dnia i ty.
zaczęłam żyć od końca
/powracam do początku./..............ten wers mnie zawiódł - spodziewałem się czegoś wysublimowanego czegoś przepysznego
ciepłem oddechu stwarzasz
zielenisz źrenicom przestrzenie
z ziemi wchodzę na niebo.........może (w niebo?)
by nie zobaczyć tego,
czego pragnęłam, lecz to,
co mam ujrzeć."
..............co by nie ślinić się po próżnicy.............gdyż poza tym co zachwiałem.............jest wiersz (lub) będzie...............Serdecznie Pozdrawiam!