no o tym końcu życia tez myślałam, ale nie do końca mi pasuje to wiersza, bo przecież ta wewnętrzna walka jest życiem, codziennością, w której nie ma ofiar śmiertelnych.
hmmm
kto rano wstaje temu amen- a więc starczy mu tyle powiedzianego co powyżej a z drugiej strony kto rano wstanie ten pogubiony na amen bo nie prześpi tych wszystkich za,przeciw i pomiedzy.... czyli kac i dalsze samotrwanie w tym piekiełku
amen-to nie koniec życia a wręcz przeciwnie życie ciągnione na pych
ale podoba mi się pani tok myślenia:)
"dym się już ściele po dywanie
tym co nie wierzą niechaj wierzą
kto rano wstaje temu amen"
dym po dywanie, czyli to, co chciało się wydostać opada. noc jest takim magicznym czasem, kiedy wszystko możliwe, ale tu już ranek nadchodzi. nie wiem czy wcześniej pisała, że dodatkową moją koncepcją na "cyfry" są godziny ;)
"po dywanie/tym co nie wierzą" - jakby to rozważyć w takich kategoriach, to pojawia nam się w końcówce dodatkowy problem: wiara. nie musi chodzić o Boga, chociaż "amen" wskazywałoby na to. to raczej wiara w rozsądek - skoro mówimy już o jazni - i jego supremacja nad uczuciami, które stanowią tylko część. nie można przez nie poznawać świata. dlaczego? ponieważ szczęściarzowi i pechowemu, jak tak chleją i palą, widok przysłania dym ;) przesłona opada wraz z kolesiami nabombanymi na dywan - i tam ich miejsca. niżej.
"kto rano wstaje temu amen" - tu się przyznaję, że jednak mam problemy. amen to nie tylko koniec modlitwy, czym mógłby być tekst - modlitwa do rozsądku(jazni)?
"amen - "na pewno", "wierność", od rdzenia amint - był mocny" -> czyli ten, któy wierzy jest pewny, pewnie stąpa po ziemi i jest wierny sobie? tak?
i w zupełności oranżadówna się zgadzam..no może poza odczytaniem radosnego... z pokładów nieodkrytych a to można śmiało pod marzenia wcisnąć:)
a co do pokoju i jaźni w dziesiątkę!
PS pierwsza ma cztery druga dzieści- w zamierzeniu może być piwo i gorzałka.. lub pierwsza gorzałka łatwo przełykalna druga trudniej i obie czterdzieści:)
zacznijmy zatem od tytułu: "dwie na trzech i wszystko sam" - jakby nie spojrzeć to zapowiada jakieś "niedobre" rzeczy.sytuacje/zjawiska. wezmy np. pod uwagę dwie (kobiety) na trzech (mężczyzn), to przeczy nawet na jeszcze w miarę tradycyjny trójkącik, orgia na całego rodem z Witkacego ;)
może być również dwie (flaszki) na trzech (ludziów) - w zależności od tego jak mocne mają głowy, to też można założyć, że "będzie się działo". jednak tu mamy niespodziankę - "wszystko sam", które pierwszą sytuację niweczy, obracając ją jedynie w fantazje, drugą potęguje, bo jak jeden on wychleje tylko alko to leży i kwiczy albo nawet i nie kwiczy i nawet nie wie, że leży.
"pierwsza jest cztery druga dzieści" - tu się długo zastanawiałam czy chodzi o godzinę, ale nie - to butelki - pierwsza ma 4%, czyli piwo, druga 40% no to gorzoła pewnie. peel siedzi sobie w domu (no w domu! skoro i dywana mamy potem), chleje i pali - wydaje mi się, że przez to próbuje wykrzesać z siebie trochę radości, uzewnętrznić ją razem z dymem. tylko on wcale taki radosny nie jest, skoro ta radość jest na ukrytych pokładach.
tu się zaczyna dychotomia - rozdarcie pomiędzy tym peelem szczęśliwym a peelem smutasem. żeby nie było że pije sam (w końcu tak nie wypada i podchodzi pod alkoholizm), więc pije do swojego alterego. tylko w tym momencie - jaką można mieć pewność, które ego jest prawdziwe? coś tu podpowiada, że to szcześliwe, skoro smutas wylazł i usiadł naprzeciw. tutaj jednak należy zadać sobie pytanie: czy człowiek może istnieć bez przykrości/smutku/uczuć negatywnych? czy nie stanie się wówczas tylko wybrakowanym bytem?
jeśli pójdziemy tym tropem można by się zastanowić czym jest ten pokój, w którym peel chleje i czy to w ogóle peel. tu już jest nieco może krok za daleko, ale gdyby przyrównać pokój do jazni, to smutas i szczęśliwiec, mimo że siedzą po przeciwnych stronach stołu, w dalszym ciągu są jednością. są zamknięci w czterech ścianach, gdzie mogą jedynie prowadzić między sobą dyskusję.
kto rano wstaje temu amen- a więc starczy mu tyle powiedzianego co powyżej a z drugiej strony kto rano wstanie ten pogubiony na amen bo nie prześpi tych wszystkich za,przeciw i pomiedzy.... czyli kac i dalsze samotrwanie w tym piekiełku
amen-to nie koniec życia a wręcz przeciwnie życie ciągnione na pych
ale podoba mi się pani tok myślenia:)
tym co nie wierzą niechaj wierzą
kto rano wstaje temu amen"
dym po dywanie, czyli to, co chciało się wydostać opada. noc jest takim magicznym czasem, kiedy wszystko możliwe, ale tu już ranek nadchodzi. nie wiem czy wcześniej pisała, że dodatkową moją koncepcją na "cyfry" są godziny ;)
"po dywanie/tym co nie wierzą" - jakby to rozważyć w takich kategoriach, to pojawia nam się w końcówce dodatkowy problem: wiara. nie musi chodzić o Boga, chociaż "amen" wskazywałoby na to. to raczej wiara w rozsądek - skoro mówimy już o jazni - i jego supremacja nad uczuciami, które stanowią tylko część. nie można przez nie poznawać świata. dlaczego? ponieważ szczęściarzowi i pechowemu, jak tak chleją i palą, widok przysłania dym ;) przesłona opada wraz z kolesiami nabombanymi na dywan - i tam ich miejsca. niżej.
"kto rano wstaje temu amen" - tu się przyznaję, że jednak mam problemy. amen to nie tylko koniec modlitwy, czym mógłby być tekst - modlitwa do rozsądku(jazni)?
"amen - "na pewno", "wierność", od rdzenia amint - był mocny" -> czyli ten, któy wierzy jest pewny, pewnie stąpa po ziemi i jest wierny sobie? tak?
a co do pokoju i jaźni w dziesiątkę!
PS pierwsza ma cztery druga dzieści- w zamierzeniu może być piwo i gorzałka.. lub pierwsza gorzałka łatwo przełykalna druga trudniej i obie czterdzieści:)
może być również dwie (flaszki) na trzech (ludziów) - w zależności od tego jak mocne mają głowy, to też można założyć, że "będzie się działo". jednak tu mamy niespodziankę - "wszystko sam", które pierwszą sytuację niweczy, obracając ją jedynie w fantazje, drugą potęguje, bo jak jeden on wychleje tylko alko to leży i kwiczy albo nawet i nie kwiczy i nawet nie wie, że leży.
"pierwsza jest cztery druga dzieści" - tu się długo zastanawiałam czy chodzi o godzinę, ale nie - to butelki - pierwsza ma 4%, czyli piwo, druga 40% no to gorzoła pewnie. peel siedzi sobie w domu (no w domu! skoro i dywana mamy potem), chleje i pali - wydaje mi się, że przez to próbuje wykrzesać z siebie trochę radości, uzewnętrznić ją razem z dymem. tylko on wcale taki radosny nie jest, skoro ta radość jest na ukrytych pokładach.
tu się zaczyna dychotomia - rozdarcie pomiędzy tym peelem szczęśliwym a peelem smutasem. żeby nie było że pije sam (w końcu tak nie wypada i podchodzi pod alkoholizm), więc pije do swojego alterego. tylko w tym momencie - jaką można mieć pewność, które ego jest prawdziwe? coś tu podpowiada, że to szcześliwe, skoro smutas wylazł i usiadł naprzeciw. tutaj jednak należy zadać sobie pytanie: czy człowiek może istnieć bez przykrości/smutku/uczuć negatywnych? czy nie stanie się wówczas tylko wybrakowanym bytem?
jeśli pójdziemy tym tropem można by się zastanowić czym jest ten pokój, w którym peel chleje i czy to w ogóle peel. tu już jest nieco może krok za daleko, ale gdyby przyrównać pokój do jazni, to smutas i szczęśliwiec, mimo że siedzą po przeciwnych stronach stołu, w dalszym ciągu są jednością. są zamknięci w czterech ścianach, gdzie mogą jedynie prowadzić między sobą dyskusję.
(końcówka potem)