"starość jest morzem łodzią i sterem" - uważam za jeden z lepszych opisów samotności. od razu widać tego starego człowieka i morze - nie tylko Hemingwaya.
"tak nieomylnym jak sztuczne zęby" - w końcu żyjemy w kraju o rządach starców, gdzie zdanie młodszych jest mało warte, o ile w ogóle coś.
"lepiej zapomnieć się z Alzheimerem
niż z Parkinsonem roztrząsać błędy" - to rzeczywiście podchodzi pod hasło osiedlowe, u mnie żule oprócz tego wspominają jeszcze: zdrowie naszych pięknych polskich kobiet ;) ale tu przecież nie o picie z tego morza chodzi, a o życie, że lepiej carpe diem, zwłaszcza na starość, skoczyć do wody i popływać z rekinami, zamiast w fotelu przemierzać bezkres własnych wspomnień i możliwości, co, z kim, kiedy i jak mogło być inaczej. zwłaszcza, że w cuda się nie wierzy - czas się nie cofnie i nie będzie forever young.
"lepszy Parkinson by z nim coś rozlać
niż z Alzheimerem zapomnieć wypić" - i znów mimo że nawiązanie, to ma to swoje miejsce. bo przecież nie o picie, a o działanie. a i o pamiętanie tego, co się w życiu działo, tych wszystkich trzęsawisk, czerpania z nich nauki.
przecież tu złoty środek jak nic, a wy się burzycie, że Grzesiek jakieś hasła z podwórka wziął. ja już się nauczyłam przy nim, że to właśnie w takich słowach prawda się ukrywa, nie ma co w górnolotności lecieć, a wykorzystywać to, co mamy. w końcu potoczność to samo jądro, na którym wszystko nadbudowujemy - to już wynika akurat z natury i sposobów naszego komunikowania.
Znakomite zaproszenie kompanów do kielicha (A&P), świetnie zastosowane dwuznaczności.
Rozbawiłeś mnie tak, że bez pomocy kolegi Parkinsona rozlałem piwo; mimo wszystko więcej do szklanki, niż na spodnie.
Serdecznie pozdrawiam.
"tak nieomylnym jak sztuczne zęby" - w końcu żyjemy w kraju o rządach starców, gdzie zdanie młodszych jest mało warte, o ile w ogóle coś.
"lepiej zapomnieć się z Alzheimerem
niż z Parkinsonem roztrząsać błędy" - to rzeczywiście podchodzi pod hasło osiedlowe, u mnie żule oprócz tego wspominają jeszcze: zdrowie naszych pięknych polskich kobiet ;) ale tu przecież nie o picie z tego morza chodzi, a o życie, że lepiej carpe diem, zwłaszcza na starość, skoczyć do wody i popływać z rekinami, zamiast w fotelu przemierzać bezkres własnych wspomnień i możliwości, co, z kim, kiedy i jak mogło być inaczej. zwłaszcza, że w cuda się nie wierzy - czas się nie cofnie i nie będzie forever young.
"lepszy Parkinson by z nim coś rozlać
niż z Alzheimerem zapomnieć wypić" - i znów mimo że nawiązanie, to ma to swoje miejsce. bo przecież nie o picie, a o działanie. a i o pamiętanie tego, co się w życiu działo, tych wszystkich trzęsawisk, czerpania z nich nauki.
przecież tu złoty środek jak nic, a wy się burzycie, że Grzesiek jakieś hasła z podwórka wziął. ja już się nauczyłam przy nim, że to właśnie w takich słowach prawda się ukrywa, nie ma co w górnolotności lecieć, a wykorzystywać to, co mamy. w końcu potoczność to samo jądro, na którym wszystko nadbudowujemy - to już wynika akurat z natury i sposobów naszego komunikowania.
niż z Alzheimerem zapomnieć wypić"
u mnie na osiedlu to samo mówią zbuntowani 15-latkowie.
powiedziałabym,że przeciętnie jak na Twoje możliwości.
Rozbawiłeś mnie tak, że bez pomocy kolegi Parkinsona rozlałem piwo; mimo wszystko więcej do szklanki, niż na spodnie.
Serdecznie pozdrawiam.
konsekwentnie w ostatniej pierwszy i trzeci powinien zaczynać się małą.
pozdrawiam,
nancy